Jedyny na Śląsku czynny parowóz znajduje się w Pyskowicach. Zanim wyjechał na tory, grupa miłośników kolei przez cztery lata remontowała go każdego dnia, a często i w nocy.
Parowóz Ty 42-24 służył do 1988 roku. Potem stał i rdzewiał. Zanim zupełnie wygasły jego kotły, robił jako piec ogrzewający dużą halę. – Gdyby nie my, podzieliłby los tysięcy lokomotyw, które trafiły na złom. Daliśmy mu nowe życie, a wszędzie, gdzie się pokazuje, wzbudza respekt i szacunek – nie kryje satysfakcji Zbigniew Jakubina, prezes Towarzystwa Ochrony Zabytków Kolejnictwa i Organizacji Skansenów w Pyskowicach. O parowozach może mówić bez końca, zna każdy szczegół i każdy detal olbrzyma, którego długość wynosi prawie 23 m, a masa służby wynosi 145 ton!
Zbigniew Jakubina oprowadza po skansenie, jak z rękawa sypie datami, cyframi, technicznymi szczegółami. – Ten parowóz to Ty 2, których wyprodukowano prawie 6 tys. sztuk. Były to tzw. Kriegsloki (od Kriegslokomotive), czyli lokomotywy wojenne. Czasem nazywano je parowozami jednego kierunku, bo ich zadaniem było dowieźć żołnierzy i sprzęt na front. Jeśli miały szczęście, wracały z powrotem, ale często kończyły tragicznie – opowiada pan Zbigniew. Dodaje, że od innych parowozów różni je ponad 55 uproszczeń. Budowano je szybko, tanio, w dużych ilościach i z założeniem, że mogą wykonać tylko jedną drogę. Okazały się jednak jednymi z najlepszych konstrukcji parowozów, a w Polsce służyły aż do 1992 roku.
Kilkadziesiąt eksponatów
Towarzystwo Ochrony Zabytków Kolejnictwa i Organizacji Skansenów powstało w 1998 roku, obecnie należy do niego 18 osób – studentów, kolejarzy, emerytów... Wszystkich łączy jedno – kolejowa pasja. W ciągu kilkunastu lat zgromadzili kilkadziesiąt eksponatów, wiele z nich jest unikatowych. Pierwszą lokomotywą, którą sprowadzili, był parowóz TKp typu „Śląsk”. Obecnie trwają przygotowania do tego, aby bardzo zniszczony egzemplarz przywrócić do życia.
W Pyskowicach znajduje się pokaźna kolekcja kolejowego taboru – ponad 70 sztuk. To lokomotywy parowe, spalinowe, pomocnicze, drezyny, wagony towarowe, osobowe z różnych lat produkcji i w różnym stanie dewastacji. Najstarsza lokomotywa pochodzi z 1942 roku. To parowóz zbudowany w Berlinie na potrzeby koncernu przemysłowego Hermanna Goeringa. W nazwie miały określenie „Oberschlesien” (Górny Śląsk). Powstało ich zaledwie 28 sztuk, a jedyny egzemplarz znajduje się w Pyskowicach.
Cztery lata pracy
ks. Waldemar Packner /GN W ciągu 14 lat działalności pasjonaci z Pyskowic zgromadzili ponad 70 sztuk zabytkowego taboru kolejowego, w tym wiele egzemplarzy unikatowych w skali kraju Do ciekawych egzemplarzy pyskowickiego skansenu można zaliczyć niewielką lokomotywę spalinową z 1930 roku, która wcześniej była napędzana silnikiem gazowym, a także wagon z 1929 roku, przystosowany do transportu pyłu węglowego. To jedyny w Polsce taki egzemplarz. W Pyskowicach można zobaczyć także jednostkę W 90 z lat 30. XX wieku. To wagony metra berlińskiego, które potem przerobiono na pociąg ratunkowy. 40 takich jednostek, jako odszkodowanie wojenne, trafiło do Polski i kursowało na trasach dalekobieżnych.
Dumą skansenu i członków towarzystwa jest sprowadzony z Łaz parowóz Ty 42-24, zbudowany w 1945 roku. Zanim wyjechał na tory, przez cztery lata był remontowany. Z zardzewiałego i zniszczonego żelastwa stał się jedynym czynnym parowozem na Śląsku, a wygląda jakby co dopiero został wyprodukowany. – Przychodziliśmy z pracy, zjedliśmy coś i szliśmy do kolejnej pracy przy lokomotywie. Na pewno wtedy więcej czasu poświęcaliśmy tej maszynie niż rodzinie – wspomina pasjonat. Dziś parowóz jest ozdobą każdego kolejowego pikniku. Zanim wyjedzie w drogę, przez 8 godzin rozpala się palenisko, które powoli ogrzewa potężny kocioł z wodą, około 20 tys. litrów. Tender – zbiornik mieszczący się za parowozem – może pomieścić zapas 32 ton wody i 10 ton węgla. To wystarczyło na przejechanie około 200 km.
Więcej na: www.tozk.org.pl. Tam też o możliwości zwiedzenia skansenu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.