Zamiast walczyć o godność, wstydzimy się swojej starości, wyrzekamy należnych nam praw, stosujemy liczne kamuflaże.
Czy to tytuł „Starość jest piękna” sprawia, że spektakl plenerowy, grany na pl. Konstytucji, wciąż przyciąga widzów, choć już po kilku minutach orientują się, że jest on – niestety – prowokacją? Tak jak powieść Esther Vilar, na podstawie której zaadaptowano 30-minutowe przedstawienie, wyreżyserowane przez Łukasza Kosa?
Może mamy już dość wszechobecnego kultu młodości i tkwi w nas nieodparta potrzeba, by spojrzeć na rzeczywistość z innej perspektywy? W spektaklu grają na ogół aktorzy młodzi, którzy próbują wcielić się w zepchniętych na margines życia niepotrzebnych ludzi. Jedyna dojrzała w tym przedstawieniu aktorka mówi wprost: „Jestem stara”, choć wie, że takie stwierdzenie jest „niepoprawne politycznie”.
Na scenie oprócz aktorów siedzą odrażające kukły starych ludzi, którymi tym łatwiej jest poniewierać, im bardziej arbitralnie pozbawiliśmy ich głosu. Widownia składa się zarówno z ludzi młodych, jak i starych. Na twarzach jednych i drugich pojawia się wyraz zawstydzenia, może nawet wzruszenia.
Kto odebrał nam majestat starości? Dlaczego ośmieszamy się, naśladując slang młodych, choć „nara” i „spoko” brzmią w naszych ustach śmiesznie? Dlaczego nie czujemy się dumni z naszych zmarszczek, pod którymi kryją się doświadczenie i wiedza? Czy przedstawienie w OCH Teatrze jest rodzajem manifestu, czy jedynie próbą przywołania głosu rozsądku w tym zwariowanym świecie?
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...