Zdobyła tytuł Ślązaczki Roku 2013 opowieścią o... kozach z polityką w tle.
Z czasem stado się rozrosło. Trudno jednak rozwinąć je tak, jak to robią austriaccy rolnicy, bo w Polsce przeszkadzają w tym idiotyczne przepisy. Galwasowie doświadczają tego samego, co sławny milioner Roman Kluska, który wybudował małą mleczarnię i zaczął robić sery owcze. On jednak ma pieniądze, żeby dopłacać do interesu. Romanowi Klusce również przeszkadzają przepisy, napisane tak, żeby drobnym przedsiębiorcom działalność w tej branży się nie opłacała. A szkoda, bo kozie sery Galwasów są zdrowe, robione zgodnie z naturą. W przeciwieństwie do serów ze sklepu, które może i spełniają normy sanepidu pod względem sterylności produkcji, ale zbyt zdrowe nie są.
W sklepowych nawet proces dojrzewania jest już przyspieszany chemicznie. My zjedliśmy w czasie wizyty u Galwasów bardzo dobre lody na kozim mleku, których próbną partię pojemności siedmiu litrów zrobił im zaprzyjaźniony lodziarz. Szkoda, że sezon się skończył i więcej kozich produktów będzie dopiero wiosną.
Utrzij ij dziób
Galwasowie mają sześcioro dzieci. Ich chłopcy są ministrantami, starsze dziewczyny działają w Dzieciach Maryi. Kiedy przed czterema laty urodziła się najmłodsza Bernadeta, diakon Paweł, który był na stażu w Wilchwach, czuł się lekko zdezorientowany, gdy jednego wieczoru aż czworo dzieci, które po kolei przewinęły się przez zakrystię, pochwaliło mu się, że tego dnia urodziła im się siostra. Dopiero później doszedł do tego, że to dzieci z jednej tylko rodziny Galwasów.
Najstarsza z dzieci jest 19-letnia Marysia, studentka medycyny na Uniwersytecie Jagiellońskim. Drugi w kolejności jest bardzo wysoki licealista Marcin.
Kiedyś na ognisko do Galwasów zjechali się przyjaciele z pszowskiej grupy „PoCo”. Uczestniczący w ognisku ks. prof. Jerzy Szymik zapytał, czy „ryczka”, czyli niskie krzesełko stojące w łazience, służy tam najmłodszym dzieciom. Na to Ewelina: „To tyż, ale przede wszystkim Marcinowi, kiery mo prawie dwa metry, bo jak myje zymby, to na nij klynko”. Przy innym spotkaniu przed dwoma laty jednego z gości pociągnęła za rękaw 4-letnia wtedy Ania, dziecko drugie od końca. Wskazała na swoją 2-letnią wówczas siostrę Bernadetkę i bardzo poważnym tonem powiedziała: „Obejrzi se. Ona mo zjeść tyn wafel. A jak go zjy, to ty ij utrzij dziób, bo jo nie umia”. Jest jeszcze gimnazjalistka Basia, która w średniej szkole muzycznej w Rybniku uczy się gry na organach i czasem grywa na nich także w kościele. No i jest Antek z IV klasy podstawówki, który zaczął naukę gry na trąbce. W ogóle dzieci Galwasów są uzdolnione muzycznie – Marysia grała na klarnecie, a Marcin gra na puzonie, też w rybnickiej średniej szkole muzycznej.
W czerwcu Galwasowie wygłosili porywające przemówienie w czasie Marszu dla Życia i Rodziny w Wodzisławiu Śląskim. – Niekierzy godajom, że na dziecko zawsze jest za wcześnie abo zawsze jest za późno. Inksi godajom, że troje dzieci to już jest za dużo. To ni ma prowda. Kożde dziecko sie rodzi z pecynkiym chleba. I nie dejcie se nikomu pedzieć, że wos na dziecko nie stać – powiedziała wtedy Ewelina. A dzisiaj, w rozmowie z nami, komentuje, że strach przed dziećmi nie ma sensu.
– Jak ludzie poczytajom w kerejś babskij gazecie typu – jak roz pedziała moja koleżanka – „Chwila dla debila”, wiela to niby dzieci kosztujom, to jo im sie nie dziwia, że potym sie bojom potomstwa – mówi. – W rzeczywistości ni ma problymu – przynosi sie yno całe wiadro kartofli na obiod... My roz z rozpyndu przygotowali wiadro kartofli, jak starsze dzieci były wyjechane... Jedli my je potym przez trzy dni – śmieją się Galwasowie.
Ewelina pracuje w kadrach w biurze rachunkowym. Rok temu Galwasowie przeżyli jednak próbę wiary – produkująca chrupki firma, w której pracował Jerzy, zamknęła swój oddział w Rybniku. Jurek został bez pracy.
– Momy zaufanie do Pana. Tak miało być, to był tyn ruch, kery był dlo mie i mojej rodziny nojlepszy na tyn czas – uważa. A najciekawsze, że ta próba zaufania do Boga wcale nie pogorszyła Galwasom sytuacji finansowej. Raz – bo Jerzy dostał odprawę; dwa – że może teraz dorabiać w innej firmie bliżej domu.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...