Mom ptoka na Ślonsk

W Izbicku można poczuć się jak w dawnym 
śląskim domu.

Mateusz Skóra, student III roku budownictwa na Politechnice Wrocławskiej, w „Śląskim Beraniu” uczestniczył po raz dziesiąty.

– Główną motywatorką od początku była moja mama, Gabriela, autorka wszystkich tekstów – podkreśla.

W tym roku miał szansę wystartować w organizowanym przez izbicką szkołę konkursie śląskiej gwary, bo wprowadzono nową kategorię – dla dorosłych.

– Wszyscy u mnie na roku wiedzą, że jestem Ślązak, hanys. Jednak słychać ten akcent, tego nie da się ukryć. Ludziom się to w większości podoba, często proszą, żebym coś więcej powiedział po śląsku – mówi Mateusz Skóra.

Jego brat Marcin też wystąpił w konkursie. Po raz pierwszy zaprezentowała się w nim również nieco starsza od Mateusza Krystyna Richter, szefowa Koła Gospodyń Wiejskich z Krośnicy.

– My w domu goudomy. Chodzi o to, żeby nasza goudka nie zanikła. Polski język – bardzo dobrze. Ale nasza mowa to tradycja. Kaszubi mówią po swojemu, górale też. A po śląsku – jak niektórzy myślą – to wcale nie jest po niemiecku! – mówi pani Krystyna. 


Monika Dombrowska z Kadłuba w pewnym momencie swojego monologu „Ora et labora et lege” rzuca: „Mom ptoka na Ślonsk!”. Takich ludzi w Izbicku podczas „Śląskiego Berania” można spotkać wielu. Od maluchów z podstawówki, ubranych w stare stroje, w których wyglądają wdzięcznie, po starszych pasjonatów śląskiej gwary i kultury. Bo tu przecież nie tylko o mowę chodzi. Wyraźnie przebija się w monologach i scenkach rodzajowych nostalgia za dawnymi czasami, w których świat był bardziej uporządkowany, bliższy człowiekowi.

Nie mogę odpędzić od siebie myśli, że świat religii wyrażany po śląsku jest naturalny, swojski, nie: sztuczny. Ponbóczek, święta Anna, Matka Boża są normalnymi domownikami śląskiego domu, którego atmosferę tak udanie kreują twórcy izbickiego konkursu. I chciałoby się powiedzieć – smakują tak dobrze jak żur i kołocz serwowany tutaj gościom.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Więcej nowości