Król Orłan musi być czujny – władca olch tylko czeka, by opanować stawy, a groźny żmij ze Żmigrodu czaić się może tuż za rogiem. Dynamiczną sytuację w terenie bada Włodzimierz Ranoszek, przewodnik, wykładowca, autor książek, ballad i pieśni.
Jego najnowsza publikacja, „Bajkowa Dolina Baryczy”, to zbiór podań, ale i przewodnik, w którym znaleźć można praktyczne informacje. Kusi, by natychmiast wyruszyć w drogę. Na pograniczu Dolnego Śląska i Wielkopolski, w okolicach Milicza, Żmigrodu czy Odolanowa pod każdym niemal drzewem czają się legendy i… prawdziwe historie, brzmiące jak niezwykłe baśnie.
Chodzące drzewa, skrzydlaty Bronisław
Swoją opowieść ma stary głaz w Miliczu, ze śladem stopy św. Jadwigi, dąb Gruby Janek, pamiętający króla Jana Sobieskiego, czy rezydencja J. K. von Maltzana, która swoją trwałość miała zawdzięczać niezwykłemu sznurowi pereł. Jak najbardziej prawdziwe są opisany w części przewodnikowej wiatrak Bronisław przy Szlaku Trzech Młynów, Wieża Ptaków Niebieskich nas stawem Grabownica czy kraina bożonarodzeniowych bombek w Krośnicach. Czytelnik dowie się o wieży ukrytej wśród drzew na Wzgórzu Joanny, Żabim Rogu w Praczach, czy miejscach związanych z F. Chopinem i J. Słowackim.
– Wiele w tej książce inwencji twórczej, zaprawionej baśniowym klimatem, ale przytoczone historie bazują na realiach – tłumaczy W. Ranoszek. – Stworzona przeze mnie postać bajkowego króla Orłana przypomina o ptaku orłanie, którego można stosunkowo łatwo spotkać na terenie Parku Krajobrazowego Doliny Baryczy, gdy łowi ryby. Z kolei Król Olch i jego „poddani”, chodzące drzewa, przypominają o występujących w okolicy olchach, które na bagnistych terenach wykształciły jakby nogi czy szczudła. W bajce ich król chciałby, aby wędrujące drzewa wszystko zarosły. Prawda jest taka, że gdyby nie działalność człowieka na płytkich stawach w Dolinie Baryczy, drzewa rzeczywiście zarosłyby cały ten teren – ze szkodą dla występujących tu ptaków.
Agata Combik /Foto Gość
Włodzimierz Ranoszek
Takie olchy z nogami można zobaczyć w rezerwacie Olszyny Niezgodzkie, przy drodze z Rudy Żmigrodzkiej do Niezgody. W okolicy mamy też „biegającą na szczudłach” sosnę i buka. Pan Włodzimierz w obfitującej w wodę Dolinie Baryczy zakotwiczył nie tylko legendę o syrence czy złotej rybce, ale między innymi opowieść o Lechu, Czechu i Rusie (ponoć ptak, który podpowiedział protoplaście Polaków lokalizację Gniezna, stąd się wywodził).
– Często nawiązuję w książce do historii Polski – mówi. – Także dlatego, by przypomnieć często marginalizowane związki Śląska z Polską. O Henryku Brodatym na przykład mówi się zwykle „książę śląski”. A przecież on tytułował się jako „książę polski”. Śląsk zresztą aż do 1821 r. należał do archidiecezji gnieźnieńskiej.
Aureole wśród karpi i lasu
Bajkowi bohaterowie w przewodniku sąsiadują z historycznymi, także z postaciami świętych – na przykład św. Wojciecha, który miał wędrować tędy w drodze do Gniezna. Zgodnie z legendą przyczynił się do zaprzestania składania krwawej ofiary, czyli „trzeby”, przez plemię słowiańskie zwane Trzebowianami, i do wzniesienia kościoła na Trzebickiej Górze.
– Na tym terenie aż trzem kościołom, w Trzebicku, Słącznie i Miliczu, przypisuje się pochodzenie od św. Wojciecha – mówi pan Włodzimierz. – W przypadku Milicza chodzi o świątynię w pobliżu rynku. Niewykluczone, że jest w tym podaniu ziarnko prawdy. Na terenie pobliskiego grodziska archeolodzy odkryli kamienną budowlę z X w., która mogła być kościołem pochodzącym z czasów św. Wojciecha. Znane jest podanie o kamieniu niosącym ślad stopy św. Jadwigi – w przewodniku wplecione w scenę spotkania księżnej z mężem wracającym z polowania.
– Kamień znajduje się obecnie w pobliżu kościoła św. Anny w Miliczu. Wiadomo, że był czczony już w średniowieczu – mówi W. Ranoszek. Inna postać związana z Doliną Baryczy to bł. Sancja, czyli Janina Szymkowiak, do której często studenci modlą się przed egzaminami. Jest patronką romanistów, jako że przed wstąpieniem do zgromadzenia serafitek studiowała romanistykę. Spędziła dzieciństwo w Możdżanowie – gdzie rośnie wspomniany Gruby Janek, najgrubszy dąb Doliny Baryczy. Musiała znać to drzewo, zwłaszcza że jej tato był leśniczym.
Pan Włodzimierz, oprócz lektury książki, zaprasza również do udziału w grze miejskiej wprowadzającej w barwne historie regionu, bogatego nie tylko w karpie. – Chciałbym pokazać bogactwo kultury tej krainy – mówi. Chętni do poznawania – wciąż poszerzanej – oferty atrakcji Doliny Baryczy wiele informacji znajdą m.in. na portalu aktywni.barycz.pl.
Kursy chorału gregoriańskiego we Francji cieszą się coraz większą popularnością.
Liturgia na Placu św. Piotra stanowiła centralny punkt Jubileuszu Chórów.
Tłumy na pokazach, a jednocześnie odmowy informowania o nim.