Czcimy go od ponad trzech wieków. Przed nim wypraszamy łaski w chwilach zmartwień, cierpienia, i tu dziękujemy za wysłuchane prośby. Ale co wiemy o tym obrazie?
Wizerunek Matki Bożej Dzikowskiej zna każdy tarnobrzeżanin, i nie tylko. Przez wieki ściągały tu tłumy pątników, często z bardzo odległych stron Rzeczypospolitej, by prosić Maryję o uleczenie, ratunek w trudnych sytuacjach; polecano Jej wszystkie kłopoty. A wszystko zaczęło się w kaplicy zamku w Dzikowie.
Kiedy w roku 1522 Jan Spytek z Tarnowa, wojewoda sieradzki, podskarbi wielki koronny oraz żupnik krakowski, kupował wieś Dzików od Andrzeja i Apolonii Ossolińskich, zapewne nie przypuszczał, że tutaj powstanie niebawem rodowe gniazdo Tarnowskich. Wciąż bowiem posiadali Tarnów i modrzewiowy dwór w Wielowsi, który podczas epidemii cholery stał się schronieniem dla królewskiego dworu Jagiellonów. Uzyskanie przywileju lokacyjnego dla nowego miasta Tarnobrzega w 1593 r. na dobre związało Leliwitów z tym terenem. I to im zawdzięczamy obecność obrazu Matki Bożej Dzikowskiej.
Około połowy XVII w. rotmistrz królewski i kasztelan wojnicki Jan Stanisław Amor Tarnowski otrzymał w darze od bliżej nieznanego towarzysza pancernego, szlachetnie urodzonego Białkowskiego obraz z wizerunkiem Świętej Rodziny. Początkowo umieszczony był w jednej z komnat, potem przeleżał jakiś czas zwinięty w rulon w skarbcu, by znowu trafić na pokoje.
Podczas bytności w zamku zobaczył go o. Mikołaj Zielopolski z klasztoru cystersów w Koprzywnicy i zalecił, aby większą czcią go otoczyć. Słowa zakonnika wzięła sobie do serca Zofia Tarnowska z Firlejów i umieściła obraz w kaplicy zamkowej. I zaczęły dziać się rzeczy niewytłumaczalne, dla zbadania których biskup krakowski Andrzej Trzebnicki powołał specjalną komisję. Kiedy ta potwierdziła autentyczność cudów hierarcha wydał 11 listopada 1675 roku dekret uznający wizerunek Madonny za cudowny.
Tłumy pielgrzymów, jakie zaczęły ściągać do Dzikowa, skłoniły Tarnowskich do decyzji o ufundowaniu kościoła, w którym obraz zostałby umieszczony. W ten sposób już w 1677 r. zostały poświęcone drewniany kościół i klasztor ojców dominikanów, od tamtego czasu sprawujących pieczę nad Matką Bożą Dzikowską. Niebawem drewniane zabudowania zastąpiły murowane, które w kolejnych wiekach, nieco rozbudowane, przetrwały do dzisiaj, stając się domem Dzikowskiej Pani.
Z samego obrazu, jeśli dokładnie mu się przyjrzymy, możemy wysnuć całą opowieść. Z pozoru piękna scena matczynej czułości do dziecka zawiera całą gamę przekazów. Trzeba je tylko rozszyfrować.
Matkę Bożą z Dzieciątkiem i będącym nieco w tyle św. Józefem malarz umieścił w jakimś pomieszczeniu, może loggii. Przed nimi zaś na stole, czy też parapecie zasłanym czerwonym suknem odbywa się prawdziwy bankiet, jak głosi napis na chorzelowskiej kopii obrazu: „Dzikim Ptakom i Zwierzom Bóg pokarmy daje/ Dla dzikich się grzeszników Sam pokarmem staje/ Tak Świętego Bankietu w Dzikowskiem Obrazie/ Józef Pilnuje z Panną niepodległą skazie”. A mamy tu winne grono, kłos zboża, jabłko i szczygły i każde coś znaczy.
Winogrono i kłos zboża należy odnieść do sakramentu Eucharystii, jabłko zaś to symbol owocu z drzewa żywota, za sprawą którego dokonało się dzieło Odkupienia. Szczygły zaś to zapowiedź męki, śmierci i zmartwychwstania Pana Jezusa. Wynikało to z przekonania, iż ptak ten żywi się cierniami ostów, symbolizującymi cierpienie i mękę. Poza tym osty kojarzyły się z koroną cierniową. Ponadto jedna z legend głosiła, że kiedy Chrystus wisiał ukrzyżowany, szczygieł miał wyjmować z Jego głowy ciernie. Krew zaś tryskająca z ran Chrystusowych miała mu zrosić pióra wokół dzióbka.
Swoje ukryte znaczenie ma również róża trzymana przez Dzieciątko, którą należy odnieść do Maryi, określaną często jako Róża Jerychońska. Ale róża to także symbol bolesnych tajemnic Różańca świętego.
Najlepszy znawca i badacz obrazu Dominik Komada, obecny kierownik tarnobrzeskiej Delegatury Urzędu Ochrony Zabytków, upatruje w scenie dzikowskiego obrazu odwołanie się do Ewangelii Mateuszowej mówiącej o ucieczce Świętej Rodziny do Egiptu. Analiza stylistyczna przeprowadzona przez niego wskazuje na niderlandzką proweniencję wizerunku i pozwala datować go na okres między 1515 a 1540 r., czyli na „pierwszą falę manieryzmu we Flandrii, zwanego również romanizmem flamandzkim”.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...