Dzieci lubią filozofować. Przekonuje nas o tym najnowszy spektakl w Teatrze Rampa.
Na co dzień zabiegani, zaniedbujemy relacje z mieszkającym z nami małym człowiekiem, który czeka, by z nim porozmawiać, by pokazać mu, co naprawdę ważne. I nie chodzi tu o świąteczne prezenty. Dlatego ostatnia premiera w Teatrze Rampa będzie pretekstem do takiej rozmowy. Filozoficznej!
Niespodzianką jest już bowiem sam autor spektaklu: Leszek Kołakowski, filozof i pisarz, który zauważył, że właśnie dzieci szukają odpowiedzi na proste pytania. Napisał więc w 1963 roku książeczkę zadedykowaną swojej córce Agnieszce „13 bajek z królestwa Lailonii dla dużych i małych”.
Napisane parę lat później opowiadanie „Kto z was chciałby rozweselić pechowego Nosorożca” zatrzymała już jednak cenzura i była to jedna z wielu szykan, jakie spotkały profesora. Nic dziwnego, że opuścił Polskę i osiadł na stałe w Anglii. Tym cenniejsze jest więc przypomnienie przez Teatr Rampa tej marginalnej z pozoru dziedziny twórczości filozofa.
Spektakl zainspirował twórców teatru do stworzenia warsztatów filozoficznych dla dzieci. I co się okazało? Sześciolatki kochają filozofować. „Uwielbiam być filozofem” – oświadcza arbitralnie Amelia, lat 6. „Myślę, więc filozofuję” – dopowiada Alex, lat 5. Nikt bardziej niż maluchy nie jest ciekawy świata. W przeciwieństwie do dorosłych nie boją się trudnych pytań i trudnych odpowiedzi. Jednym z nich jest pytanie, jak pocieszyć pechowego Nosorożca, którego głównym zmartwieniem jest to, że nie umie latać.
W spektaklu grają zaledwie trzy osoby: Wróbelek, który rozsadza temperamentem scenę, czyli Dorota Osińska, Samolot bujający w chmurach (Robert Tondera) i Nosorożec właśnie (Julian Mere).
Reżyser przedstawienia, Cezary Domagała, adresuje swój spektakl do dzieci od lat trzech do… trzydziestu. Wprawdzie jedna słodka trzylatka rozpłakała się z emocji na scenie, ale reszta dzieci bawiła się znakomicie. I to jest największe zwycięstwo teatru.
Dzieci szaleją i są właściwie współtwórcami akcji. I kiedy radzą zmartwionemu Nosorożcowi: „Nie płacz, uszy w górę”, zarówno one, jak i ich bohater rozumieją, że można latać po prostu… w wyobraźni.
„Gdy unoszę się do góry/ w mych marzeniach niczym ptaki/ to dotykam głową chmury/ i radosny jestem taki/ bo gdy w wyobraźni latam… będąc w siódmym niebie/ wysokości się nie boję/ bo nikt o tym nie wie”. I to jest optymistyczna puenta.
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.