Z Mikołajem Budniakiem o płycie, obecności na scenach i treściach ewangelicznych rozmawia Krzysztof Król.
Krzysztof Król: Wydawało się, że nowych utworów AmenBand już nie usłyszymy, tymczasem zespół nagrywa i koncertuje. Jak do tego doszło?
Mikołaj Budniak: Owszem, ale w całkiem nowym składzie i nowym brzmieniu. Zespół zakończył swoją działalność w 2003 r., po śmierci jego założyciela, wybitnego kontrabasisty jazzowego i kompozytora Andrzeja Cudzicha, który łączył jazz z muzyką pop, a także kulturę sacrum ze sferą profanum. Postanowiliśmy kontynuować to dzieło i reaktywować zespół. Andrzej był dla mnie wielkim autorytetem i drogowskazem. Był bardzo wierzący i prowadził ludzi do Boga.
I wróciliście...
Ponad rok temu, w listopadzie 2013 roku, na koncercie rocznicowym pamięci Andrzeja doszło do reaktywacji. Natomiast dwa miesiące temu światło dzienne ujrzała nasza płyta. Na minialbumie są dwa utwory dawnego AmenBand w nowym brzmieniu oraz nasze autorskie piosenki. Znalazł się tam także ostatni utwór Andrzeja „Chwała”, który zapoczątkował „nową erę” AmenBand, a także wyznaczył kierunek dla nas. Ten utwór oraz drugi – „Błogosławieni miłosierni”, który jest inspirowany hasłem ŚDM w Krakowie w 2016 roku – wykonaliśmy po angielsku.
Włączacie się w przygotowanie ŚDM?
To ważny moment dla Polski i w ogóle dla świata, dlatego postanowiliśmy zaangażować się w to przedsięwzięcie. Płyta to wsparcie projektu „Bilet dla Brata”, działającego w ramach Światowych Dni Młodzieży 2016 w Krakowie. Chodzi o zbieranie pieniędzy, aby młodzież ze wschodniej Europy mogła przybyć do Krakowa. Z ŚDM wiążą się także nasze najbliższe plany muzyczne. Poprzez koncerty chcemy pomóc w przygotowaniach do tego wydarzenia m.in. w diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. Mam nadzieję, że spotkamy się z Czytelnikami „Gościa” na koncertach. Poza tym w 2016 roku planujemy wydanie naszej kolejnej płyty z muzyką typowo uwielbieniową. Przygotowujemy też piosenki, które nie mówią wprost o Bogu. Chcemy „wbić klina” zlaicyzowanemu społeczeństwu przez formę muzyki, która nie boi się ewangelicznych treści.
Do kogo chcecie dotrzeć ze swoją muzyką?
Głównie do młodych ludzi. Wykorzystujemy nowe rozwiązania brzmieniowe. Inspirują nas takie grupy jak Coldplay oraz chrześcijański zespół Hillsong United. W większości jesteśmy muzykami jazzowymi, ale chyba dziś bliżej nam do pop-rocka. Nie boimy się tego, choć wymaga to pewnej pokory. To wybór świadomy. Muzyka jest dobrym nośnikiem treści ewangelicznych. Z nią chcemy wchodzić wszędzie tam, gdzie są ludzie. Chodzi o to, by mieli oni możliwość zetknięcia się z Ewangelią. Czuję, że nie mogę bezczynnie czekać, kiedy widzę, że inni ludzie żyją jak na pustyni. Andrzej Cudzich właśnie to robił, łącząc muzykę rozrywkową z jazzową, nadając utworom treści ewangeliczne. Chrześcijanie powinni być obecni w popkulturze, a ewidentnie nas tam brakuje. Mam wrażenie, że to nasze zaniedbanie.
Na płycie napisaliście: „Reaktywacja to styl życia. Spójrz przed siebie, by zacząć od nowa!”. Co to znaczy?
Na okładce naszej płyty są okulary. Chcemy promować przesłanie o Dobrej Nowinie i zachęcać ludzi, żeby popatrzyli na świat właśnie poprzez takie okulary wiary. To pomaga człowiekowi podnosić się nawet w najtrudniejszych chwilach i patrzeć na życie z nadzieją.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...