Kiedy w 1929 roku Daisy Hochberg von Pless opublikowała swoje wspomnienia z lat 1873 – 1918, wśród arystokracji zawrzało.
Wiele osób poczuło się żywo dotkniętych bezkompromisowymi sądami, zawartymi na kartach pamiętnika i upublicznieniem wielu intymnych szczegółów z życia ówczesnych wyższych sfer.
Ale to właśnie wnikliwość i skrupulatność księżnej – żony Jana Henryka XV, księcia pszczyńskiego i pana na Książu – sprawiła, że „Taniec na wulkanie”, odczytywany współcześnie, stanowi niezrównane źródło wiedzy o ówczesnej Europie.
Hrabina von Hochberg nigdy nie czuła się na Śląsku jak u siebie. Sztywność niemieckiej etykiety, odmienność kultury i obyczajowości sprawiały, że brytyjska arystokratka do końca stała nieco na uboczu i patrzyła na rzeczywistość chłodnym wzrokiem przybysza.
Jej życie stanowiło w zasadzie nieustanną podróż, domem był nie tylko zamek w Pszczynie i Książu, czy brytyjskie ziemie, na których się wychowała, ale cała Europa. I często pewniej czuła się na dworze w Wiedniu, Londynie czy Berlinie niż na Śląsku, gdzie stale, choć niezamierzenie łamała przyjęte kanony i obyczaje.
Wierna Cesarstwu Niemieckiemu, sercem należąca do Wielkiej Brytanii, wiele razy mniej lub bardziej oficjalnie mediowała na rzecz pokoju między mocarstwami. Żywo zainteresowana sprawami polityki, korespondowała z największymi postaciami tamtych czasów, nie wahając się z kobiecym wyczuciem upominać nawet cesarza Wilhelma II.
Równie mocno interesowała się problemami swoich poddanych, troszczyła się o sieroty i chorych, oddawała na cele charytatywne fortunę wygraną w kasynach Monte Carlo. Wspierała przedsiębiorczość, zwłaszcza kobiet: śląskim koronczarkom umożliwiła edukację i sprzedawanie wyrobów bez udziału pośredników, także wśród europejskich arystokratek.
Po wybuchu I wojny światowej, rozczarowana polityką, skupiła się wyłącznie na pomocy żołnierzom – niezależnie od tego, po której stronie walczyli – pracując jako sanitariuszka, fundując wojskowe szpitale, dostarczając paczki do obozów jenieckich.
Niezwykle inteligentna, skromna i rozważna – taką Daisy poznajemy przez pryzmat jej własnych wspomnień. Mimo, że pisze przecież głównie o innych, nie o sobie. O ludziach, którzy interesują ją najżywiej, dalece bardziej niż miejsca, przedmioty czy zdarzenia. Ale to nierozdzielne, dlatego „Taniec na wulkanie” jest wspaniałym, wielowymiarowym portretem minionej epoki. Portretem, który także dzisiaj nie przestaje fascynować.
*
Daisy Hochberg von Pless, Taniec na wulkanie 1873-1918, wyd. ARCANA, 2002.
***
Tekst z cyklu Mała Biblioteczka Śląska
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...