– Jesteście członkiem Partii, musicie przecież wiedzieć, że partyjne dzieci są przykładem. A wy je posyłacie na religię, zmuszacie je do wstecznictwa...
– Jesteście członkiem Partii, musicie przecież wiedzieć, że partyjne dzieci są przykładem. A wy je posyłacie na religię, zmuszacie je do wstecznictwa.
– Moja mama by tego nie przeżyła – grzmotnął oczerniany rohovski komunista.
– Starzy ludzie są przyzwyczajeni do starego świata, ale my musimy prowadzić nasze dzieci do lepszego jutra – powiedziała zapalczywie pedagog z Opawy. – Religia ogłupia ludzi, zabiera im wolność. Chyba nie chcecie dla swoich dzieci świata, który odrzuciliśmy w 1948 roku?
Po mężczyźnie było widać, że żałuje swojej pochopnej wypowiedzi. Powinien milczeć jak inni.
– Rozejrzyjcie się – zaczął inny funkcjonariusz – nigdzie już się nie posyła tylu dzieci na religię, co w Kraiku Hulczyńskim. A tutaj, towarzysze, mamy zgłoszenia nawet od dzieci członków partii. To jest niedopuszczalne.
– Towarzysze – odezwał się ktoś z drugiego końca stołu – w gminie pracuje szereg organów, na przykład lokalna jednostka Czechosłowackiej Straży Pożarnej, Svazarm[1], tutejsze kobiety też mają swoją organizację. Powiedzcie mi, jak to wygląda, gdy funkcjonariusze tych organów posyłają dzieci na religię?!
Przestał słuchać. Niepotrzebnie tu przyjechał. Wszystkie te spisy, wszystkie tabelki i przeglądy były na nic. Dlaczego są tak przywiązani do tej swojej religii? Zakazy, nakazy, groźby, perswazje – nic nie pomoże. Kościół w Sudicach nadal będzie niedziela po niedzieli pełen rohovskich wiernych. Musiałby być zburzony, żeby przestali. Ale pewnie by się schodzili gdzieś indziej. Zniesmaczony obserwował agitację i rosła w nim złość. To jeszcze nie mają wszystkiego dosyć? Jeden z drugim potomkowie Wehrmachtu, nie wolno im się było uczyć, nie mogli dostać przyzwoitej pracy, na koniec udało się ich złamać w tym JZD, spółdzielnia też tu jest, to czemu, do jasnej cholery, tak trzymają się tej wiary?
Wyjeżdżał w bardzo złym humorze. Trudno będzie górze wyjaśniać, że z rohovskimi nic się nie posunęło do przodu. Bez skutku szukał słów, którymi by mógł ująć rzeczywistość. Upadając na duchu, obserwował krainę przesiąkniętą wrogością i starał się nie poddawać czarnym myślom. To przecież nie koniec świata. Przecież musi istnieć jakiś sposób na dotarcie do celu.
Na ulicach Opawy krew w jego żyłach przyspieszyła. Marzył. Niedługo nadejdzie dzień, w którym zbliży się do średniej krajowej. Zabierze im tę ich wiarę. Z właściwym sobie uporem układał w duchu nowe działania. Przecież to się musi jakoś udać.
***
Powyższy tekst jest fragmentem książki "Dyskretny urok Śląska". Autorka: Eva Tvrdá. Wydawca: Silesia Progress, 2015 r.
[1] Svazarm – Svaz pro spolupráci s armádou, dosłownie: Związek dla Współpracy z Wojskiem; czechosłowacka organizacja obronna powstała w 1951 r. na wzór sowieckiego DOSAAF; paramilitarna organizacja sportowa; od 1990 r. STSČ (Sdružení technických sportů a činnosti – Stowarzyszenie Sportów i Aktywności Technicznych).
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.