Między pomieszczeniami, które zajmowali, nie było drzwi. Zostały więc przedzielone szafami. Tak powstała Narnia.
Społeczny Dom Kultury „Narnia” znajduje się na Kalinie. To pierwszy tego typu ośrodek kulturalny. Jego twórcy: Fundacja T.E.A.M. Teatrikon oraz Stowarzyszenie Cytadela Syriusza podkreślają, że gdy powoływali tę instytucję do życia, mniej im chodziło o kulturę, a bardziej o dom. Początki były trudne. Dzieci podpaliły drzwi. Ludzie mieszkający bezpośrednio nad Narnią skarżyli się na hałas. Wcześniej był tu sklep. Podobno głośno działały klimatyzatory. Wtedy też się skarżyli. Potem się przyzwyczaili. – Chciałbym być takim klimatyzatorem – śmieje się Darek Figura, jeden ze współtwórców domu kultury.
Osiedlowi wolontariusze
W Narnii remont. Choć dom teoretycznie działa już równo rok, to ciągle jest w remoncie. – To pewnie będzie nasz znak rozpoznawczy – nieco ironicznie zauważa Ola Iwańska, która albo dzięki temu, albo przez to, że mieszka naprzeciwko Narnii, spędza tu całe dnie. Ogromne 280-metrowe pomieszczenie wynajmowane jest od Zakładu Nieruchomości Komunalnych. Zaraz na początku przestrzeń dawnego sklepu została podzielona i zamieniona w Hol Feniksa, Salę Wielkiego Lwa, Przestrzeń Narnii, Salę Faunów i Salę Driad. By jednak lokal spełniał wszystkie założone funkcje, potrzeba wielkiego nakładu pracy i jeszcze większych pieniędzy. Pieniędzy nie ma, a do pracy przychodzą ci, którzy chcą pomóc. – Jakiś czas temu przyszedł do nas pan Marek – opowiada Darek Figura.
Justyna Jarosińska /Foto Gość Znak firmowy domu kultury znajduje się na dużej ścianie – To nasz sąsiad. Stwierdził, oglądając wszystko fachowym okiem, że remont nam nie idzie, a on ma dużo narzędzi w garażu, więc chętnie pomoże. Pan Marek wierci, wiesza, przybija. Mówi, że umie wszystko, i lubi przychodzić do Narnii. – Kiedyś pomagałem w Domu Brata Alberta. Dziś mam czas i jestem tutaj – wspomina. Do pracy zgłosili się też rodzice Oli. – Jakiś czas temu wpadli, by mnie tu odwiedzić – wspomina Ola. – Jak zobaczyli wszechobecny bałagan, to się przerazili i powiedzieli, że będą naszymi wolontariuszami. Przychodzą sprzątać – śmieje się.
Ostatnio w Narnii wymienione zostały okna. Oznacza to, że dom kultury będzie działał także zimą. – Minionej zimy musieliśmy zawiesić nasze zajęcia – mówią pracownicy Narnii. – Okna były nieszczelne i było bardzo zimno. My jesteśmy przyzwyczajeni, ale wstyd zaproponować seniorom zajęcia w takim klimacie – zauważają zgodnie. Na szczęście zajęcia już ruszyły i cieszą się wielką popularnością. – Ostatnio przychodzili do nas i starsi, i młodsi z pytaniem, kiedy w końcu skończymy remont. Postanowiliśmy ruszyć z programem, mimo że jeszcze nie wszystko gotowe – wyjaśnia Darek.
Dla młodszych i starszych
Wieść o reaktywacji Narnii bardzo szybko rozniosła się wśród mieszkańców Kaliny. – Na pierwsze spotkanie komputerowe dla seniorów przyszło o wiele więcej osób, niż się spodziewaliśmy – mówi Darek Figura. Być może popularność tych bardzo zwyczajnych zajęć wynika z tego, że prowadzi je również... seniorka. – Moja mama jest emerytowanym nauczycielem informatyki – wyjaśnia Darek. – Zgodziła się uczyć naszych kursantów. Pewnie dzięki temu łatwiej jest im się przekonać, że są w stanie opanować komputer.
Od czerwca w Narnii działa tzw. kulturalny klub seniora. Oprócz zajęć komputerowych są też zajęcia ogólnousprawniające i spotkania teatralne. Seniorzy podobno chcieliby także spotykać się z jakimiś znanymi osobami i poszerzać wiedzę o zielarstwie i ziołolecznictwie. Narnia oczywiście chce im to umożliwić. Kilka dni temu w ofercie Narnii pojawiły się zajęcia zatytułowane kulturalna rodzina.
– Jakiś czas temu zaprosiliśmy na takie organizacyjne spotkanie rodziny z naszej dzielnicy – opowiada Darek. – Chcieliśmy, by ludzie sami powiedzieli, czego oczekują od naszego domu. Okazało się, że rodzice najbardziej potrzebują chwili dla siebie. Prosili nas o możliwość zostawienia swych pociech choć na 1,5 godz. w tygodniu pod okiem fachowych animatorów, a dla siebie o czas relaksu w Narnii. Bez wątpienia, jak mówią Darek i Ola, największym zainteresowaniem aktualnie cieszą się zajęcia dla dzieci i młodzieży, zatytułowane „Witamy w Narnii”. – To cykl spotkań podzielonych na pory roku – wyjaśnia Ola – Inne zajęcia proponujemy wiosną, inne latem i oczywiście inne jesienią i zimą. Aktualnie na tapecie w Narnii nauka robienia tynków glinianych, co widać na ścianach w lokalu, oraz przeróbka rzeczy niepotrzebnych na przedmioty wartościowe.
– To tzw. upcykling – opowiada Darek. – Prowadzący uczy, jak z różnych niepotrzebnych resztek stworzyć coś nowego, użytecznego i przede wszystkim ładnego. W Narnii powstały więc ostatnio pudełka na różne drobiazgi oraz okładki na książki. Jest też tzw. magiczna pracownia, w której dzieci poznają różne techniki malarskie i wykorzystują je w swoich pracach.
Stworzyć przestrzeń
W długim holu z boku oprócz kilku foteli jest stolik, na którym stoją ekspres do kawy i czajnik. – To nasz nowy nabytek – mówi Darek. – Teraz każdy w dowolnej chwili może do nas przyjść, by posiedzieć, napić się kawy, porozmawiać z kimś czy poczytać dobrą książkę – dodaje. – Na osiedlu nie ma miejsca, by się spotkać – zauważa Ola. – Są tylko ławeczki oblegane od rana do nocy przez panów spożywających alkohol, a poza tym ludzie nie mają możliwości spędzenia razem czasu. Nam bardzo zależy, by nasz dom był takim miejscem, do którego przychodzi się nie tylko na zajęcia. Marzymy, by ludzie chcieli z nami współtworzyć tę przestrzeń i by czuli się za nią odpowiedzialni. Darek kilka dni temu na kawałku ziemi przed Narnią posiał trawę.
– Jeśli chcemy, żeby było ładnie, musimy sami o to zadbać – podkreśla. – Często w rozmowach z ludźmi pojawia się takie mityczne miasto lub państwo, które powinno za nich posprzątać i zadbać o przestrzeń. Widzimy, że tu na Kalinie ten deficyt współpracy i zaufania społecznego, ale też dbałości właśnie o wspólną przestrzeń jest wręcz patologiczny. Ale to chyba normalne, bo nikt do tej pory nie zadbał, by tych ludzi jakoś wkręcić w działanie. Przed nami dużo pracy.
Zadbać o klimat
W pracy będą pomagać wolontariusze. – Właśnie skończyliśmy nabór na pomocników Narnii. Zgłosiło się 18 osób – mówi Darek. – Przygotowujemy dla nich specjalny program, bo chcemy nie tylko korzystać z ich pomocy, ale także dać im możliwość rozwoju poprzez szkolenia i różne spotkania – wyjaśnia. – Chciałabym, by funkcjonował u nas prawdziwy zespół osób, dla których ważne jest, by takie miejsca w Lublinie istniały – podkreśla Ola. – Chodzi też o to, by w Narnii cały czas ktoś był, by dom był cały czas otwarty – dodaje. Wolontariusze, jak informują pracownicy Narnii, będą też odnawiać stare meble.
– Chcielibyśmy, by wystrój naszego domu kultury był przytulny, a nawet staromodny – mówią oboje. – Chcemy zbierać meble, które mają swoją historię, i je odnawiać. W Narnii już stoją fotele z nieistniejącego kultowego kina Wyzwolenie. Na renowację czeka kanapa, która przypłynęła ze Stanów Zjednoczonych. – Jest zniszczona, ale w czasach PRL w polonijnej rodzinie w USA sypiali na niej polscy artyści – mówi Darek. Kanapa pamięta więc m.in. Zbigniewa Wodeckiego, Czesława Niemena, Wojciecha Manna i Krzysztofa Maternę. Bez wątpienia wkrótce stanie w długim holu i będą mogli siadać na niej wszyscy domownicy Narnii.
Już swoi
Choć na początku mieszkańcy Kaliny mieli problem z zaakceptowaniem nowego domu kultury, powoli zaczynają traktować go jak swoje miejsce. – Dziś robimy urodziny Antka – mówi Ola. – To jeden z naszych najwierniejszych fanów – śmieje się. – Chłopiec od rana do nocy mógłby spędzać czas w Narnii. Uwielbia grać w gry planszowe i dobrze się z nami czuje. – Zaprzyjaźniliśmy się też z jego mamą – dopowiada Darek. – Podobnie jak i z innymi rodzicami. W drzwiach wejściowych do Narnii już niedługo zawisną palta. Pan Marek właśnie zawiesza długi drążek, na którym będą wisiały. – Będzie się do nas wchodziło jak do szafy – mówi Ola. – Prawdziwa Narnia – śmieje się Darek.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.