Oczarowani niekłamanym wdziękiem Haneczki, zaczynamy oglądać okupacyjną Warszawę przez różowe okulary.
Odnaleziony niedawno dziennik 16-letniej Polki, Hanny Zach – zapis stanu świadomości młodziutkiej dziewczyny, której życie pozbawione jest jakiegokolwiek moralnego kompasu – stanowi absolutne zaskoczenie. Gruby dziennik prowadzony w latach 1941–1943 nie budzi wątpliwości co do realiów, w jakich powstał. W bohaterkę owego pamiętnika wcieliła się pamiętna „Biedronka” z „Miasta ‘44”, za którą to rolę Zofia Wichłacz otrzymała w Gdyni główną nagrodę. Jak się okazuje zasłużenie.
Krystyna Janda, proponując Zofii Wichłacz niespełna dwugodzinny monodram, nie miała wątpliwości, że aktorka uwiedzie publiczność od pierwszych chwil wejścia na scenę. Podobnie reżyser Łukasz Kos. Tym gorzej. Bo tak jak naiwna Haneczka ulega powabom życia nastolatki, tak i my, oczarowani jej niekłamanym wdziękiem, zaczynamy oglądać okupacyjną Warszawę przez różowe okulary.
Zofia Wichłacz to uosobienie czaru, niewinności, wiary w cudowną przyszłość. Jeszcze chwila, a uwierzymy w nienaganne maniery i niewinne intencje niemieckich oficerów. Hanna Zach odbiera nieustanne hołdy dla swej urody, elegancji, perfekcyjnego języka niemieckiego, którym woli się posługiwać bardziej niż rodzimym polskim. Słucha niemieckiej muzyki, czyta dzieła niemieckich klasyków i bezkrytycznie wybiera schedę niemieckiej kultury. Dlatego też jeździ w przedziałach „Nur für Deutsche”, umawia się na randki z młodymi Niemcami, chodzi do kina i powtarza słowa mamy, że w tym wieku nie musi uczestniczyć w żałobie narodowej. Czy naprawdę?
W tym czasie jej rówieśniczka „Biedronka” udziela się w konspiracji. Nie ma wątpliwości, że będzie – jak jej koledzy – walczyć w powstaniu do utraty tchu. A przecież nikt jej tego wyboru nie narzucił. Poza własnym sumieniem. Poza czymś, co tak niemodnie określamy patriotyzmem.
Kiedy więc uwolnimy się od czaru Zosi Wichłacz, kiedy olśnieni jej spontanicznym wdziękiem zaczniemy zadawać pytania, dlaczego utraciliśmy tę młodziutką Polkę, kiedy i kto uczynił z niej bezmyślną sybarytkę, spytamy o rolę, jaką odegrali rodzice. I dziś, gdy w dyskusjach pojawiają się hasła: „Wybierzmy przyszłość,” przypomnijmy sobie Hanię Zach. Choćby nas uwodziły jej wdzięk, jej radość życia, jej wiara w przyszłość. I nie przekonuje mnie komentarz w programie, z którego wynika, że tę postawę podyktował Hannie bunt przeciwko wojnie. Oczywiście każdy chciałby żyć w pokoju, ale ten pokój ktoś musi wywalczyć. A przy tym w tej wojnie, jak w każdej, są ofiary i kaci.
Trzeba to tylko umieć dostrzec. Co nie zmienia faktu, że doceniamy urok Zofii Wichłacz, jej warsztat, dojrzałość, i jesteśmy przekonani, że oto na naszych oczach rodzi się wspaniała aktorka.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...