Postrach Dzikiego Zachodu, kowboj i rewolwerowiec rodem ze Śląska jest jednym z bohaterów spektaklu "Western", który pokaże Teatr Śląski w Katowicach. Inspiracją do jego powstania stała się historia Ślązaków, którzy 150 lat temu wyemigrowali do Teksasu.
Nad koncepcją spektaklu prace trwały od ubiegłego roku. Autorem tekstu jest dramaturg Artur Pałyga, całość reżyserują dyrektor Teatru Śląskiego im. Stanisława Wyspiańskiego Robert Talarczyk oraz Rafał Urbacki. Premiera prasowa spektaklu "Western" odbędzie się 27 czerwca, kolejny pokaz - 4 września.
"Western" będzie podzielony na dwie części. Akcja pierwszej, nieco dłuższej części będzie rozgrywać się po wojnie secesyjnej (1861-1865) w Pannie Marii - wiosce w Teksasie, w której w XIX w. znaleźli się emigranci ze Śląska; druga i krótsza - jak podkreślano na konferencji prasowej w poniedziałek - będzie odniesieniem do śląskości i Śląska, ale "z dzisiejszego punktu widzenia". Pojawią się fragmenty reporterskie z wyjazdu dramaturga do Teksasu (w trakcie pisania sztuki).
Pałyga powiedział, że w "Westernie" nie zabraknie znanych historii oraz autentycznych postaci. W spektaklu pojawi się m.in. słynny kowboj i rewolwerowiec Marcin Mróz, na nagrobku którego widnieje do dziś napis: "Martin M'rose, polish cowboy". "Będzie to trochę fantazja na temat jego biografii, która nie do końca jest znana" - powiedział PAP Pałyga. Mróz pochodził spod Gliwic. Zginął zastrzelony przez snajperów.
Dodał też, że wśród bohaterów pojawią się m.in. osadnicy ze Śląska z połowy XIX wieku, Meksykanin, czy ksiądz, który - jak dodał autor tekstu - "do dzisiaj jest tam postacią ważną, która organizuje życie całej społeczności".
Nie zabraknie też odniesienia do pewnego konfliktu, o którym Pałyga dowiedział się w Teksasie. "Z Panną Marią sąsiaduje miejscowość Helena, która była takim słynnym miastem bezprawia. Tam po wojnie secesyjnej zbierali się kowboje, ale też różni dezerterzy, bandyci wyjęci spod prawa. Trochę sobie z tych Ślązaków pokpiwali, dlatego, że w Pannie Marii Ślązacy nie mówili po angielsku i nie dało się z nimi dogadać. Solą w oku była też postawa Ślązaków, którzy (w czasie wojny) nie opowiedzieli się po stronie +Południa+, właściwie starali się nie zająć określonego stanowiska, stąd kowboje z Heleny ich atakowali" - dodał Pałyga.
Historia Ślązaków, którzy wyemigrowali do USA, jak podkreślali artyści, obrosła już w wiele mitów, ale nadal jest żywa, dlatego uznano, że warto ją wziąć na warsztat. Potomkowie osadników, którzy przed ponad 150 laty znaleźli się w Teksasie zachowali do dzisiaj swoją mowę - mówią "archaiczną gwarą śląską" i kultywują ją.
"W gwarze, którą mówią, nie ma germanizmów, zamiast nich są anglicyzmy, np. +jo lajkuja+. Ciekawostką jest, że o szybach naftowych, które niektórzy z nich mają przy swoich domach mówią: +plumpy, które plompują olejki+" - dodał Pałyga.
Te "archaizmy" gwarowe pojawią się na scenie, między innym poprzez postacie, które będą "od początku do końca mówić po śląsku". Ale nie będzie to jedyny język spektaklu. Pojawią się też m.in. akcenty hiszpańskie.
O tym, że w Pannie Marii są jeszcze osoby, którą potrafią posługiwać się gwarą, świadczyć mogą m.in. dwie zorganizowane w Teksasie edycje konkursu gwary śląskiej "Po naszymu czyli po śląsku" (1998, 2004). Laureatkami konkursu zostały wówczas Sally Schaeffer i Adelina Ciumperlik.
Twórcą emigracji w Teksasie był zakonnik, ojciec Leopold Moczygemba, który znalazł się tam w latach 50. XIX w. i zaczął sprowadzać tam emigrantów ze Śląska - Polaków, ale też obywateli niemieckich. W 1854 r. założył pierwszą polską osadę na tym terenie - Pannę Marię. Istnieje ona do dziś, podobnie jak inne polskie miejscowości w Teksasie z tego okresu - Cestohova czy Kosciuszko. Znajdują się one w rejonie miasta San Antonio. Wówczas nie było tam bezpiecznie: "z jednej strony Komancze, z drugiej Apacze, z trzeciej bandyci amerykańskiego Pogranicza, z czwartej - Rio Grande i granica z Meksykiem, czyli szlak przemytników i złodziei bydła".
Teatr Śląski im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach powstał w 1907 roku. Spektakle prezentowane są na trzech scenach - Dużej Scenie, Scenie Kameralnej i Scenie w Malarni. Od stycznia 2014 roku spektakle obejrzało ok. 60 tys. widzów. Wpływy z biletów, w porównaniu z ubiegłym rokiem, wzrosły o ok. 500 tys. zł.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...