Różne modele życia, różne temperamenty… – konfrontacja mistrzów staje się pasjonująca.
Ostatnia premiera w Teatrze Kamienica „Kolacja na cztery ręce” to świetna sztuka. Tekst autorstwa Paula Barza, w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego, oparty jest na całkowicie wymyślonym pomyśle spotkania Jerzego Fryderyka Haendla i Jana Sebastiana Bacha. Obydwaj Saksończycy, urodzeni w tym samym roku, nigdy się nie spotkali.
Życie każdego z nich, a i temperament obydwu geniuszy różniły się tak bardzo, że konfrontacja, choćby hipotetyczna, stanowiła ogromną pokusę dla autora. Emilian Kamiński jako Haendel prowokuje gościa butą i pewnością siebie światowego bywalca. Chce zaimponować konkurentowi wystawnością menu, elegancją wystroju, koneksjami, o których opowiada. Olaf Lubaszenko jako Bach, gra z pozoru prostaczka, który nigdy nie jadł ślimaków ani ostryg, dla którego całym światem jest malutki pokoik. Żona i gromadka dzieci to coś, co wypełnia prywatne życie mistrza, a co kontrastuje z samotnością Haendla.
Część druga spektaklu zmienia relacje między kompozytorami. Widz szybko odkrywa, że obydwaj posługują się maskami, a gdy je zrzucą, okaże się, że i jeden, i drugi ma czego zazdrościć konkurentowi. Walorem spektaklu jest wspaniała gra aktorska. Błyskotliwy dialog i zaskakujący pomysł czynią z niego prawdziwy majstersztyk.
No i jeszcze jedna niespodzianka. W roli kamerdynera, miłośnika muzyki, nieczułego wobec przechwałek pryncypała, występuje Maciej Miecznikowski, znany dotąd jako wokalista estradowy. W teatrze sprawdził się znakomicie.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...