Drobny gest wystarczy, aby zmienić świat i nas samych na lepsze. Drobnym gestem rozpoczęła się też jedna z największych akcji charytatywnych w USA. Dowiodła, że dobro zawsze wraca do człowieka.
Louise Jensen siedzi sama przy stoliku w restauracji Chuck’s Chicken’n Biscuits, przy drodze krajowej numer 4. Nagle słyszy przytłumiony płacz dochodzący spod stolika za jej plecami.
Jest wczesne popołudnie, ostatni dzień roku. „Louise wprawdzie nie miała w planach znalezienia porzuconej, niebieskookiej, nowo narodzonej dziewczynki, ale była jedną z tych wierzących kobiet, które uważają, że nic nie dzieje się bez powodu. Schyliła się więc i wzięła różowiutkie dziecko w ramiona. Tuż przy szyi noworodka owiniętego w poplamiony kocyk znalazła kartkę napisaną odręcznie: Do osoby, która jako druga będzie trzymać w ramionach moją córeczkę. Ona od tej pory należy do Ciebie. Nawet nie potrafisz sobie wyobrazić jak bardzo będę za nią tęsknić. Za bardzo ją jednak kocham, by wychowywać ją z tatą, który bije (...)”.
Ten poruszający kadr, w zimowej scenerii, otwiera historię, która zapoczątkowała jedną z największych akcji charytatywnych w Stanach Zjednoczonych.
Różowiutka dziewczynka, bohaterka „Szczęścia do wzięcia”, szybko rośnie. Dostaje od swojej drugiej mamy, sprzątaczki, imię Hope, czyli nadzieja. Jest ambitna i konsekwentnie dąży do celu – chce zostać najlepszą dziennikarką za oceanem. Ma talent i świetne pióro.
Pewnego dnia, kiedy ktoś brutalnie wdziera się w jej życie, ktoś inny podrzuca na próg domu... słoik. Szklany pojemnik jest wypełniony monetami. Szybko okazuje się, że Hope nie jest jedyną osobą, której ktoś pomógł w skrajnej sytuacji.
Jako dziennikarka próbuje rozwikłać zagadkę, czuje, że kryje się w niej temat na pierwszą stronę. I prawie jej się udaje. Spotyka ludzi rodem z nieba. Jednak, aby osiągnąć swój cel, musi nadwyrężyć ich zaufanie...
Opowieść Jasona F. Wrighta to gotowy scenariusz filmowy. Nic dziwnego, że prawa do jej ekranizacji kupił już laureat Oscara Keith Merril. Dawno nie pochłonęłam książki z takimi wypiekami na twarzy, z trudem powstrzymując wzruszenie. Niektóre sceny wręcz chwytają za gardło.
„Szczęście do wzięcia” to opowieść o tym, jak dobro wraca do człowieka, o miłości i o Bożym Narodzeniu. O powrotach i tęsknocie ludzkiej. Co lepsze, historia ta wydarzyła się naprawdę i rozpoczęła za oceanem tradycję tzw. Christmas Jars – zbierania do słoików drobnych kwot i przekazywania ich przed Bożym Narodzeniem potrzebującym. Włączyły się w nią miliony ludzi.
Wierzę, że historia ta może stać się inspiracją do bardzo konkretnego czynienia dobra wokół nas.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.