Czesi, Morawianie i Słowacy potrafią człowieka zaskoczyć. Święci zresztą też…
Jak to właściwie jest z tym Morawiokami? Naród to, czy lud? Grupa etniczna? A może zwykli Czesi? Nie dawało mi to ostatnio spokoju, więc postanowiłem posznupać.
Spośród wielu tekstów i programów na ten temat, szczególnie wciągnęła mnie audycja Czeskiego Radia pt. „Existuje moravská národnost?”. Prowadząca ją Markéta Ševčíková (bardzo popularna za naszą południową granicą dziennikarka), już na samym początku audycji zadeklarowała się jako osoba należąca do narodu morawskiego.
Jej rozmówcy mieli rzecz jasna różne opinie na ten temat (czasem też bardzo krytyczne), ale najciekawszy moim zdaniem głos padł ze strony jednego z telefonujących, który mówił o narodzie morawskim w sensie kulturowym i etnicznym, nie zaś w sensie politycznym. Wszak Morawianie nie mają w planach tworzyć osobnego państwa. Chodzi im tylko by mogli pielęgnować i rozwijać własną tożsamość w ramach i w granicach państwa Czeskiego.
Chyba o czymś podobnym, na początku lat ‘90 mówił Vladimír Mečiar, który dzielił narody na státotvorné i regionální. Te pierwsze to takie, które wytworzyły własne państwo. Te drugie natomiast funkcjonują w granicach krajów już istniejących. Mečiarowi zależało rzecz jasna na tym, by Słowacy byli czymś więcej niż tylko narodem regionalnym, a takim często czuli się w państwie czechosłowackim.
Naród kulturowy, etniczny, regionalny – bardzo ciekawe to określenia i myślę, że warto byłoby po nie sięgać i u nas np. w czasie dyskusji o śląskiej godce, tożsamości, narodowości... Wilk byłby syty i owca cała. Ślązacy dowartościowani (jako naród regionalny), a Polacy spokojniejsi (jako przedstawiciele narodu państwowego. Państwa, w którym żyją i tacy Ślązacy, którzy będąc obywatelami polskimi, nie są/nie czują się Polakami).
To tyle w kwestiach politycznych i terminologicznych. Teraz natomiast czas na wyjaśnienie, skąd w tytule tego felietonu wziął się wspominany dziś w Kościele katolickim Klemens I.
Ano stąd, że ten święty papież jest m.in. patronem narodów słowiańskich. Wszystko za sprawą świętych Cyryla i Metodego, którzy odnaleźli jego relikwie na Krymie, później zaś propagowali jego kult, wszędzie tam gdzie przybyli. Morawy, Słowacja, Czechy, Śląsk, Panonia (czyli Węgry), a ponoć i małopolski kraj Wiślan. Wszędzie tam zawędrować mieli Apostołowie Słowian i ich uczniowie, wraz z patronującym im św. Klemensem („śląską pamiątką” ich misji jest np. lędziński kościółek pod wezwaniem tego świętego).
I Bracia Sołuńscy i św. Klemens (Apostoł Pokoju!) mieli dar rozstrzygania sporów i zaprowadzania jedności (np. Cyryl i Metody na Krymie próbowali godzić za sobą chrześcijan, żydów i saracenów).
Myślę, że jeśli będziemy pamiętać, że mamy takich patronów, a także modlić się do nich regularnie i porzóndnie, unikniemy wielu nieporozumień i niepotrzebnych sporów. Bez względu na to, czy czujemy się Czechami, czy Morawianami, Polakami, czy Ślązakami, albo tak tragicznie podzielonymi ostatnio Rosjanami, czy Ukraińcami...
*
Wszystkie śląskie felietony autora znajdziesz tutaj
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.