Z Jakubem Kosobudzkim, twórcą filmu „Moment”, rozmawia Agata Bruchwald.
Agata Bruchwald: Wielu z nas udostępnia swoje zdjęcia w interencie. Nie ma problemu z chwaleniem się wieloma sprawami. Czy trudno jest opowiedzieć o swoim życiu wewnętrznym?
Jakub Kosobudzki: W filmie „Moment” nie powiedziałem wszystkiego, co sądzę o dzisiejszym świecie, ludziach, otoczeniu. To w pewnym sensie naruszałoby moją prywatność. Powiedziałem tyle, ile uważałam za stosowne. Chciałem, by ludzie oglądający go zrozumieli, że życie jest najcenniejsze. Trzeba to mieć na uwadze, bo życie trwa tylko chwilę. Tak naprawdę mamy na oczach łuski: praca, szkoła. Przez to tego nie dostrzegamy. Film powstał z myślą o tym, aby człowiek zatrzymał się 3 minuty i zastanowił się nad własnym losem. Zadał sobie pytanie czy właściwie wykorzystuje swoje życie.
W jaki sposób wyznaczałeś sobie granicę tego, co możesz powiedzieć, a czego już nie?
Sądzę, że jest dobra i zła granica. W „Momencie” starałem się pokazać granicę neutralną. Dla mnie ten film to po prostu pytanie do widza. On sam musi sobie na nie odpowiedzieć. Ja tylko podpowiadam mu, o czym w danej chwili ma myśleć.
Te podpowiedzi są bardzo ważną częścią tekstu czytanego z offu. Jak on powstawał?
Pisząc go, myślałem o swoich przeżyciach. Inspirację czerpałem z obserwacji ludzi, otoczenia. Tekst powstał w kilka godzin w pociągu. Jechałem na kurs animatorów Ruchu Młodzieży Salwatoriańskiej do Trzebnicy pod Wrocławiem. Podróż była długa, stwierdziłem, że to jest ten moment, w którym muszę zacząć pisać.
Czy są osoby, o których mógłbyś powiedzieć, że są dla ciebie inspiracją?
Jest ich mnóstwo, począwszy od osób najbliższych, aż po te z którymi nawiązuje znajomości. Największą filmową inspiracją dla mnie jest Peter Jackson oraz Steven Spielberg, który podobnie jak ja swoją przygodę filmową zaczynali już od najmłodszych lat, oraz pokazali, że aby coś osiągnąć trzeba stale do tego dążyć i nie poddawać się. Dowiaduję się, jak oni działali. Tym, co zainspirowało mnie do stworzenia mojej pracy, był film Włodka Markowicza „Kropki”. Te dwa filmy łączy taka sama forma, lecz przesłania są kompletnie inne.
Kto był pierwszym recenzentem filmu „Moment”?
Jeszcze przed oficjalnym pokazem obejrzały go cztery osoby – moi przyjaciele i bliscy znajomi. Spytałem ich: Co o nim sądzicie? Opinie były dobre, nie było złych komentarzy, co mnie bardzo zdziwiło, bo lubię konstruktywną krytykę. Nie lubię „hejtowania”, czyli negacji czegoś. Konstruktywną krytyka lubię, bo zwraca ona uwagę na to, co w przyszłości należałby zmienić, ulepszyć.
Jak to się stało, że zainteresowałeś się sztuką filmową?
Wszystko zaczęło się od fotografii. Gdy miałem 10 lat, kupiłem sobie za uzbierane pieniądze aparat fotograficzny. Pamiętam, że kosztował 200 zł. Zauważyłem wtedy, że jest coś pięknego w tym, że mogę uchwycić dany element w jednym kadrze. Późnej uświadomiłem sobie, że fajnie byłoby, gdybym wszedł w to głębiej. Po kilku latach zacząłem kręcić filmy z różnych gier komputerowych. I tak doszedłem do wniosku, że warto połączyć jedno z drugim. Chwyciłem aparat i zacząłem tworzyć swoje pierwsze filmy. Będąc w II klasie gimnazjum stwierdziłem, że to jest to, czego chcę się uczyć. To jest moja pasja i kierunek, w którym chcę się rozwijać.
Czy chcesz, by stało się to twoim zawodem?
Chcę, aby tak było. Robię wszystko, by dostać się do łódzkiej filmówki na operatorstwo filmowe. Mam nadzieje, że choć jest to bardzo trudne, to mi się to uda. Wierzę, że gdy dokładamy wszelkich starań, to jesteśmy w stanie osiągnąć wszystko.
Myślisz o kolejnym filmie?
Tak. Mam kilka pomysłów, które zrealizuję w tym roku. Uzupełnię m.in. moją teczkę z pracami na studia.
Zacznij żyć!
„Moment” to trzyminutowa refleksja na temat otaczającego nas świata, autorstwa młodego twórcy pochodzącego z Elbląga. – Świat współczesny: nienawiść, ból, cierpienie, smutek, śmierć. Ile jest momentów w naszym życiu, gdy nie umiemy docenić tego, co nas otacza? – pyta widza Jakub Kosobudzki. – Nasze życie składa się z wielu momentów, kiedy upadamy i podnosimy się. To my decydujemy, jak się ono potoczy – zapewnia w dalszej części filmu. Pytanie, jakie w swoim autorskim filmie zadaje Jakub, w pierwszym tygodniu istnienia projektu w sieci usłyszało ponad 10 tys. internautów. Odpowiedzi na nie z pewnością wielu nie wypowie głośno. Jednak czy o to chodzi? Nie. Bo „Moment” to przyczynek do osobistej refleksji, a nie głośnego show.
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.