Ojciec pokochał Lublin dopiero wtedy, gdy zaczął go fotografować. To, co udało mu się uchwycić w kadrze pokazywało życie miasta i ludzi, jakich nie można było zobaczyć przemierzając w pośpiechu miasto - mówi Ewa Hartwig-Fijałkowska córka artysty.
To ona udostępniła fotografie Edwarda Hartwiga.
Można je oglądać na wystawie w zaułku Hartwigów, jak nazwano malownicze schody wiodące z ulicy Kowalskiej na lubelskie Stare Miasto.
- To miejsce przyciągało ojca, który wielokrotnie je fotografował. Jedno z tych zdjęć jest na wystawie, choć nie jest to najstarsza fotografia tego miejsca. Tą mam u siebie w domu w formacie 30x40 wykonaną w latach 30 XX wieku. To wówczas z pasjonata fotografii ojciec stał się rzemieślnikiem odziedziczywszy po swym ojcu zakład fotograficzny przy ulicy Narutowicza 19 - mówi Ewa Hartwig-Fijałkowska.
Pierwsze w życiu zdjęcie zrobił w Lublinie na Starym Mieście w 1920 roku.
Edward Hartwig (1909-2003), jeden z najwybitniejszych polskich fotografików, patrzył na Lublin jak malarz i poeta. Z jednej strony dokumentował jego architekturę, zaułki, zakątki i panoramy, z drugiej - kreował obraz Lublina jako miasta niezwykłego, przyjaznego i pięknego.
Wystawa Lublin Edwarda Hartwiga to niezwykła podróż w czasie, bo pokazuje Lublin w 1954 roku.
- Na 10 rocznicę komunistycznej Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej zdecydowano się szybko odnowić Stare Miasto i jego okolice. Część kamienic odrestaurowano, część wzniesiono na nowo, terenom wokół zamku, gdzie do wojny była dzielnica żydowska, nadano zupełnie inny kształt urbanistyczny. Na szczęście układ zabudowy wzgórza staromiejskiego i charakterystyczne dla Lublina, znane od wieków panoramy niemal pozostały bez zmian. Tak wiek XIV połączył się z wiekiem XX. Fotografik przygląda się pracom, ale zagląda i na podwórka, gdzie życie biegnie w innym stylu - wyjaśnia kurator wystawy Roman Krawczenko.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.