„Kocham was”. To pierwsze słowa, które skierował do swoich byłych parafian z Nowego Bytomia ks. prałat Bernard Czernecki podczas promocji książki o jego życiu.
„Bernard Czernecki. Wiarą i węglem ciosany” to spisana przez Jana Dziadula i Marka Kępskiego autobiograficzna opowieść o życiu i kapłaństwie znanego na Śląsku kapelana „Solidarności”. Odsłania mało znane i często zapominane kulisy działania Kościoła naszym regionie w mrocznych czasach wojny i komunizmu. Szczególnie zaś to wszystko, co działo się podczas wybuchu Solidarności w Jastrzębiu, mateczniku wolnościowego zrywu na Śląsku, gdzie ks. Prałat był w tym czasie proboszczem największej z parafii. Nie brakuje w niej i opowieści brzmiących jak anegdoty – tak przynajmniej wynika z tego, co na spotkaniu ze swoimi dawnymi parafianami mówił sam jej bohater. O tym, jak Jan Paweł II prawdy o powodach odmowy jego przyjazdu na Śląsk w 1979 roku dowiedział się na krakowskich błoniach od górnika, który słynął z nieumiejętności powstrzymania się od używania mało cenzuralnych słów (tym razem mu się udało). O tym, jak księża świadomi, faktu, że jeden z noszących trumny na pogrzebach jest funkcjonariuszem SB opowiadali przy nim wyssane z palca baśnie, które bezpieka skwapliwie zapisywała jako autentyczne donosy. I o wymuszeniu po śmiałym rajdzie przez różnorakie posterunki na pewnym wysokim rangą funkcjonariuszu SB, „panu Staszku” paszportu dla pewnego księdza.
Andrzej Macura CC-SA 4.0
Podczas spotkania
Dawni parafianie dopisali...
Spotkanie w obecności dobrych kilkudziesięciu osób rozpoczął gospodarz miejsca, proboszcz parafii św. Pawła w Nowym Bytomiu (dzielnica Rudy Śląskiej) ks. Jan Janiczek. Prowadzili je, prócz honorowego Gościa także autorzy książki. Na spotkaniu obecni też byli prezydent Rudy Śląskiej, pani Grażyna Dziedzic oraz dwaj wiceprezydenci. Przede wszystkim jednak obecni byli parafianie z Nowego Bytomia, a także – jak się okazało – z parafii, w których wcześniej ks. Prałat był wikarym.
Podczas spotkania nie mogło zabraknąć wspomnienia najbardziej bolesnego faktu relacji między ks. Czerneckim a jego dawnymi parafianami z lat 1968-74: szarpaniny do jakiej doszło, gdy z dekretem biskupa Bednorza pojawił się jako nowy proboszcz w parafii. Nowobytomianie spodziewali się wtedy, że nowym proboszczem zostanie wikary, który wobec choroby, a potem śmierci poprzedniego proboszcza odważnymi decyzjami uratował kościół przed zawaleniem. Część parafian nie mogła pogodzić się z decyzją biskupa. „Z miłości do jednego kapłana zranili drugiego” podsumował ks. Czernecki zaznaczając, że szybko ze sprawcami zajścia doszedł do porozumienia. Indagowany przez obecnego proboszcza o problemy, jakie pojawiały się wówczas jego pracy duszpasterskiej stwierdził, że takowych nie było i że jeśli po kilku latach odszedł z parafii do Jastrzębia, to z żalem, w duchu posłuszeństwa poleceniom biskupa.
Od tego czasu ks. Czernecki w swojej dawnej parafii bywał rzadko, głównie z powodu rozlicznych obowiązków, choć pojawił się na tej czy owej uroczystości. Podczas spotkania zapewnił jednak o ciągłej pamięci o Nowym Bytomiu w swoich modlitwach. I pewnie z tego powodu pierwszymi słowami, które publicznie po latach wypowiedział do swoich dawnych parafian było owa deklaracja: „kocham was”. Chyba ważna dla tych, którzy mają świadomość przylgnięcia do nich wśród księży żartobliwej opinii tych, którzy swoim proboszczom obrywają guziki....
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...