publikacja 23.05.2016 07:51
„Kocham was”. To pierwsze słowa, które skierował do swoich byłych parafian z Nowego Bytomia ks. prałat Bernard Czernecki podczas promocji książki o jego życiu.
„Bernard Czernecki. Wiarą i węglem ciosany” to spisana przez Jana Dziadula i Marka Kępskiego autobiograficzna opowieść o życiu i kapłaństwie znanego na Śląsku kapelana „Solidarności”. Odsłania mało znane i często zapominane kulisy działania Kościoła naszym regionie w mrocznych czasach wojny i komunizmu. Szczególnie zaś to wszystko, co działo się podczas wybuchu Solidarności w Jastrzębiu, mateczniku wolnościowego zrywu na Śląsku, gdzie ks. Prałat był w tym czasie proboszczem największej z parafii. Nie brakuje w niej i opowieści brzmiących jak anegdoty – tak przynajmniej wynika z tego, co na spotkaniu ze swoimi dawnymi parafianami mówił sam jej bohater. O tym, jak Jan Paweł II prawdy o powodach odmowy jego przyjazdu na Śląsk w 1979 roku dowiedział się na krakowskich błoniach od górnika, który słynął z nieumiejętności powstrzymania się od używania mało cenzuralnych słów (tym razem mu się udało). O tym, jak księża świadomi, faktu, że jeden z noszących trumny na pogrzebach jest funkcjonariuszem SB opowiadali przy nim wyssane z palca baśnie, które bezpieka skwapliwie zapisywała jako autentyczne donosy. I o wymuszeniu po śmiałym rajdzie przez różnorakie posterunki na pewnym wysokim rangą funkcjonariuszu SB, „panu Staszku” paszportu dla pewnego księdza.
Podczas spotkania
Dawni parafianie dopisali...
Andrzej Macura CC-SA 4.0
Podczas spotkania nie mogło zabraknąć wspomnienia najbardziej bolesnego faktu relacji między ks. Czerneckim a jego dawnymi parafianami z lat 1968-74: szarpaniny do jakiej doszło, gdy z dekretem biskupa Bednorza pojawił się jako nowy proboszcz w parafii. Nowobytomianie spodziewali się wtedy, że nowym proboszczem zostanie wikary, który wobec choroby, a potem śmierci poprzedniego proboszcza odważnymi decyzjami uratował kościół przed zawaleniem. Część parafian nie mogła pogodzić się z decyzją biskupa. „Z miłości do jednego kapłana zranili drugiego” podsumował ks. Czernecki zaznaczając, że szybko ze sprawcami zajścia doszedł do porozumienia. Indagowany przez obecnego proboszcza o problemy, jakie pojawiały się wówczas jego pracy duszpasterskiej stwierdził, że takowych nie było i że jeśli po kilku latach odszedł z parafii do Jastrzębia, to z żalem, w duchu posłuszeństwa poleceniom biskupa.
Od tego czasu ks. Czernecki w swojej dawnej parafii bywał rzadko, głównie z powodu rozlicznych obowiązków, choć pojawił się na tej czy owej uroczystości. Podczas spotkania zapewnił jednak o ciągłej pamięci o Nowym Bytomiu w swoich modlitwach. I pewnie z tego powodu pierwszymi słowami, które publicznie po latach wypowiedział do swoich dawnych parafian było owa deklaracja: „kocham was”. Chyba ważna dla tych, którzy mają świadomość przylgnięcia do nich wśród księży żartobliwej opinii tych, którzy swoim proboszczom obrywają guziki....