Kowalscy

Gdyby w „Ostatniej rodzinie” Jana P. Matuszyńskiego nie pojawiało się nazwisko Beksińskich. I gdyby w związku z tym, jak w filmie pokazany jest Tomasz Beksiński, nie pojawiły się protesty ludzi, którzy go znali i się z nim przyjaźnili, tego filmu w ogólnie nie trzeba by do tej rodziny odnosić. Jest to film uniwersalny.

Nie jest to motyw w kinie nowy – pokazać wielkich artystów jako zwykłych ludzi. Tu jednak naprawdę udało się odseparować bohaterów od ich wielkości. Gdyby nie przytaczano ich występów telewizyjnych, pewnie zapomnielibyśmy, że to Oni. Identyfikowalibyśmy ich z sobą, lub naszymi sąsiadami.

Film obejmuje okres 28 lat z życia codziennego (łącznie z kłopotami gastrycznymi i uwielbieniem dla napoi słodzonych) i rodzinnego. Wiele się zmienia. Najgorsze pozostaje.

Oglądamy jak zmieniają bohaterowie zmieniają się fizycznie. Jak zmienia się sposób mówienia Zdzisława Beksińskiego – od silnego akcentu i składni, jak ze wschodniej części kraju, po poprawną polszczyznę. Jak zmienia się zachowanie jego syna, który zdaje się osiągać coraz dalej posunięta samoświadomość i panowanie nad ciałem. Nie służy to jednak porozumieniu.

Ojciec nie rozumie wyborów muzycznych syna. Z wzajemnością. A przecież dla obu jest ważna: dla Zdzisława jest wsparciem w tworzeniu, dla Tomasza – całym życiem. Syn traktuje obrazy ojca jako świetny element wystroju mieszkania i nic więcej. Nie potrafią okazać sobie wsparcia i czułości nawet w obliczu śmierci matki i żony.

Szczery fragment rozmowy między nimi pojawia się nagle, jakby znikąd, podczas ostatniego spotkania. Kończy się krótkim stwierdzeniem Tomasza: „ale nie mam do ciebie żalu”. Jedyną reakcją na samobójstwo syna ze strony ojca są gratulacje.

Słowa służą ustalaniu warunków (po zdiagnozowaniu nowotworu u żony, Zdzisław prosi Tomasza, by do jej śmierci nie próbował sobie nic zrobić, czy rozmowa Zdzisława z żoną o tym, czym jest rodzina) i zadawaniu ran, nigdy wsparciu (Tomasz odmawia go nawet w obliczu ciężkiego stanu babci).

Nawet sztuka (akurat w tym filmie wielka) nie służy rozmowie. Wszystko służy zakładaniu masek. Tworzy lęk przed ich zdarciem (co powoduje książka Piotra Dmochowskiego).

Oboje rodziców i syn zdają się pokonywać kilometry między swoimi blokami i mieszkaniami, pieszo i windą, dobijają się do siebie, wyważają drzwi. Nie potrafią się jednak spotkać.

Wszystkie gesty, próby, trafiają w próżnię. Powodują szalony odwet, jak w scenie zdemolowania kuchni rodziców przez Tomasza.

Wspaniali aktorzy ukazują każdą z tych przemian, prób, aż po zniechęcenie (sobą, członkami rodziny, powtarzalnością sytuacji, kolejnymi zmarnowanymi szansami), celnie i precyzyjnie.

Niby to więc Beksińscy. To sceny z ich życia. Jednak to równocześnie Kowalscy, Wiśniewscy,  Michalscy. Każdy z Nas. Każda rodzina.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Więcej nowości