Jego utwory niezmiennie poruszają serca kolejnych pokoleń. Mija 10 lat od śmierci poety i muzyka Marka Grechuty.
Podczas występów dawał publiczności całego siebie. Trudno zapomnieć niepowtarzalne wykonania takich utworów jak „Serce”, „Dni, których nie znamy” czy „Będziesz moją panią”. Co było w nich niesamowitego? Grechuta nie ograniczał się do odśpiewywania tekstów, on zwierzał się swojemu słuchaczowi. Początkowo z najważniejszych dla każdego młodego człowieka pierwszych miłości, a później z przychodzących z biegiem czasu refleksji nad sensem istnienia, o których śpiewał m.in. w monumentalnym „Korowodzie”. Tę niezwykłą wewnętrzną wrażliwość ukształtowała w nim muzyka Zygmunta Koniecznego i Ewy Demarczyk. Oboje potrafili przedstawiać poezję w niebanalny sposób, a młody Grechuta starał się podążać ich śladem. Zaczynał jednak od zespołu rock n rollowego i fascynacji energicznymi utworami Elvisa Presleya. Dwa skrajne bieguny? Nic bardziej mylnego. To właśnie fuzja wyszukanej liryki i szybko wpadających w ucho dźwięków wykształciła w nim umiejętność wykonywania poezji najwyższej próby z nieprawdopodobną łatwością i lekkością.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.