Opowieść o miłości Greka i Żydówki rozwija się w czasie, kiedy Jezus rozpoczyna swoje nauczanie.
Grek Stefaton, bohater powieści, jest sceptykiem, natomiast Sarę coraz bardziej przekonują słowa rabbiego z Galilei.
Stefaton odnosi sukcesy na scenie, gra w dramatach i farsach w Tyberiadzie, ale kiedy zakochuje się w Sarze, postanawia zrezygnować z teatru. Nie będzie mu to dane, bo zbieg okoliczności sprawi, że – nie z własnej woli – trafi do Jerozolimy. Tam znowu spotka Jezusa, tym razem w niezwykle dramatycznych okolicznościach.
Krieger misternie połączył watki zaczerpnięte z Ewangelii z fikcyjnymi, tworząc pełną niespodzianek opowieść z chrześcijańskim przesłaniem.
*
Günter Krieger ŚWIADEK. Wyd. Święty Wojciech, 2017 r.
Fragment powieści poniżej:
Rozdział 1
W piętnastym roku panowania Tyberiusza
Gelon miał już dość starych dramatów i tragedii. Był przekonany, że ludziom w Tyberiadzie one również już się opatrzyły i że widzowie zasługują teraz na coś innego. Choć teatr zazwyczaj był wypełniony do ostatniego miejsca, to Gelon czuł jednak, że nadszedł czas na coś nowego. Ajschylos i Sofokles już się przeżyli, nużyły również – jeżeli się je obejrzało dwa lub trzy razy – komedie Menandra.
W Seforis, gdzie niedawno odwiedził krewnych, jakby łuski spadły mu z oczu. Jakże byli zacofani tutaj, w Tyberiadzie! W Seforis Gelon ujrzał spektakle, które wcześniej bałby się wystawiać ze swoją trupą aktorską. Rzymianie być może nie cechowali się tak wysoką kulturą jak Grecy, ale potrafili znakomicie zabawiać widzów. Nie przejmowali się estetyką czy ambicjami, uwielbiali po prostu rzeczy nieoczekiwane, improwizację na scenie. Mimowie nie zważali na obyczaje i piękno języka; zresztą po łacinie – jak uważał Gelon – wszystko brzmiało wulgarnie.
Na potrzeby greckiej wersji zmieni parę szczegółów, z masek w dużej mierze zrezygnuje. Przedstawienia, które oglądał w Seforis, początkowo wprawiały go – choć wcale nie był pruderyjny – w pewną konsternację; kiedy jednak przyjrzał się reakcji widzów, którzy ze śmiechu uderzali się dłońmi po udach i ocierali łzy, postanowił, że skończy z zacofaniem na tyberiadzkiej scenie. Nadszedł czas, żeby oferować ludziom wesołą rozrywkę, a nie smutek i śmiertelną powagę. Gelon musiał tylko przekonać do tego swoich czterech mimów, a wówczas będą święcić nowe, wspaniałe triumfy.
Po powrocie do Tyberiady natychmiast zorganizował spotkanie z aktorami. Cała czwórka usiadła na pustych rzędach amfiteatru, w części, na którą rzucało już cień zachodzące słońce. Gelon stanął przed nimi z miną ważniaka.
– Odtąd będziemy grać tak jak Rzymianie! – To zabrzmiało jak rozkaz, bo Gelon nie miał też zamiaru przeprowadzać na ten temat dyskusji. Był w końcu szefem trupy. To on decydował, co grali, bo odpowiadał też za swoich mimów. Teraz z entuzjazmem opowiedział im o spektaklach, które obejrzał w rzymskim teatrze w Seforis.
– A więc świńskie kawały i dużo hałasu – stwierdził sucho Selenos. Był najstarszy w trupie, miał około czterdziestu lat, a więc o kilka więcej niż jego zwierzchnik.
– Tyberiada jest spragniona świeżych komedii! – odpowiedział niezrażony Gelon.
– A co z Charesem? – Selenos był zdania, że i właściciel teatru ma coś do powiedzenia.
– Już z nim rozmawiałem. Zgadza się na wszystko, co tylko napełni mu sakwę. Stefatonie, a co ty o tym sądzisz? – Gelon zwrócił się do kolejnego członka trupy. Choć nie zamierzał pozwolić, by ktoś kwestionował jego decyzję, to ciekawiło go, co powie jego najlepszy aktor. Stefaton, syn architekta, ulubieniec publiczności, obdarzony wielkim talentem i męską urodą, był w Tyberiadzie sławną postacią. Właściwie nie mógł wyjść na ulicę, żeby ktoś go nie zagadnął. Stefaton nie potrafił wyjaśnić fenomenu swojej sławy, ale Gelon i inni towarzysze stale zapewniali go bez zazdrości, że uwielbienie widowni zawdzięczał wyrazistej i wiarygodnej grze, a w przypadku kobiecej części publiczności – również ciemnej, bujnej czuprynie i wspaniałej budowie ciała.
– Gdybyś nie był mimem – mówiła do niego niekiedy żartem Eugenia – mógłbyś pozować rzeźbiarzom jako Herakles, Achilles czy inny chwalipięta! – Stefaton miał zaledwie dwadzieścia lat, ale dla Gelona był nie do zastąpienia. Młody aktor zastanawiał się nad słowami Gelona.
– Nie wiem – powiedział ostrożnie, bo nie chciał rozzłościć impulsywnego pryncypała. – W Tyberiadzie Rzymianie są mniejszością, a nie jestem pewien, czy Grekom spodoba się, kiedy nagle zaczniemy wystawiać zupełnie inne sztuki.
– Bzdura! – zawołał z pasją Gelon. – Będą zachwyceni. Nadszedł czas na coś nowego. Tych przeklętych wojen z Persami wszyscy mają już po dziurki w nosie!
– Nie wiem, czy potrafię grać role komiczne – wtrącił się Szapur. Muskularny Syryjczyk, jedyny nie-Grek w zespole, wcielał się zwykle w postaci ponurych łajdaków, ale i poza sceną rzadko na jego twarzy widziało się uśmiech.
Gelon przewrócił oczami.
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.