Piąty i zdecydowanie najzabawniejszy film o przygodach buńczucznego burmistrza i krewkiego proboszcza.
- Kościół we Włoszech ma wielkich świętych, od Franciszka z Asyżu po Filipa Neriego, których przykład może pomóc żyć wiarą z pokorą, bezinteresownością i radością. Ale pomyślmy także o prostocie postaci fikcyjnych, takich jak don Camillo w parze z Peppone. Uderza mnie w opowieściach Guareschiego modlitwa dobrego proboszcza, którego łączy ewidentna bliskość z ludźmi. Don Camillo mówił: „Jestem biednym, wiejskim księdzem, który zna każdego ze swych parafian z osobna, kocha ich, wie o ich bólach i radościach, który cierpi i potrafi śmiać się z nimi”. Bliskość wobec ludzi i modlitwa są kluczem do przeżywania ludowego, pokornego, wielkodusznego, pogodnego humanizmu chrześcijańskiego.
Powyższe słowa wypowiedział papież Franciszek w 2015 roku. Pół wieku wcześniej na ekranach kin pojawił się „Towarzysz Don Camillo” – ostatni z klasycznych filmów o najsłynniejszym proboszczu świata, w którego z tak wielkim powodzeniem wcielał się przez lata Fernandel. Szóstej części już nie było. Choroba, a następnie śmierć legendarnego komika sprawiły, że nie została dokończona.
Wróćmy jednak do nakręconego w 1965 roku „Towarzysza…”. Tym razem buńczuczny burmistrz i krewki proboszcz, których tuż po II wojnie światowej powołał do życia włoski pisarz i publicysta Giovanni Guareschi, toczą swoje spory nie tylko w słonecznej Italii, ale także na terytorium… Związku Radzieckiego. Grupka włoskich komunistów zostaje bowiem zaproszona do Kraju Rad, więc i Don Camillo postanawia skorzystać z okazji i zobaczyć na własne oczy, jak wygląda ten rzekomy „raj na ziemi”.
Początkowo wspólny wyjazd wydaje się być niemożliwy do zrealizowania, ale pomysłowemu proboszczowi udaje się znaleźć haka na Peppone i małym szantażem zmusić burmistrza, by zabrał go jako członka delegacji. Oczywiście bohaterowie próbują ukryć przed Rosjanami fakt, że Don Camillo jest księdzem, w związku z czym, raz po raz, „plączą się w zeznaniach” i pakują w coraz większe tarapaty.
Piąty film z ich przygodami jest zdecydowanie najzabawniejszy w całej serii, a przy tym bardzo dobrze skonstruowany. Wątek ekumeniczny, liczne nawiązania do słynnej „Ninoczki”, czy wreszcie spójność, z którą we wcześniejszych częściach bywał mały problem. W „Towarzyszu Don Camillo” nie znajdziemy żadnych „zbędnych”, pobocznych epizodów. Tu wszystko krąży wokół tematyki ZSRR i komunizmu. No, może poza finałem filmu, który ni stąd, ni zowąd stanie się niezwykle amerykański. Jakim cudem? Ale to już muszą zobaczyć Państwo sami.
*
Miałem dla Państwa 1 egz. "Towarzysza Don Camillo" (książeczka + film na płycie DVD), ufundowany przez wydawcę, firmę E-Lite Distribution. Pytanie konkursowe było następujące: którego ekranowego księdza lubią Państwo najbardziej. A nagrodę otrzymuje Pani Dorota z Góry Kalwarii.
Gratulujemy!
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.