„Chiński dysydent” Nell Freudenberger opowiada o losach Xiao Pangiego – Chińczyka, który na prośbę kuzyna zamienia się z nim miejscami i jako Yuan Zhao, utalentowany chiński malarz przybywa do Los Angeles.
Otacza go aura buntownika wobec reżimu komunistycznego. W Los Angeles ma uczyć plastyki w żeńskim liceum, przygotowywać własną wystawę, czego Xiao, doskonały kopista, ale nie oryginalny artysta obawia się najbardziej. Nie będzie to jedyna komplikacja, jaka wyniknie z tej zamiany…
Powieść przeplata dwie płaszczyzny czasowe: bezustannie wspominaną przez Xiao (Yuana) młodość, która przypadła na burzliwy w Chinach przełom lat '80 i '90 oraz perypetie bohatera w współczesnym Los Angeles, „wzbogacone” rozterkami i problemami rodziny Trawersów, u której zamieszkał.
Traversowie zmagają się z typowymi dla amerykańskiej klasy średniej plagami : kryzysem wieku średniego, nieporozumieniami między rodzicami, a dziećmi, wreszcie zdradą małżeńską. Niestety, ze zderzenia kultur, światów i czasów niewiele dla bohaterów (i czytelnika) wynika. Jedyny zauważalny kontrast to banalność losów Traversów, która sąsiaduje z wspomnieniami Xiao, w których opisuje początki, kształtowanie się i nagły, brutalny koniec artystycznej bohemy z przedmieść Pekinu.
Autorka przywołuje rzeczywiste happeningi, performance i dzieła chińskiej sztuki w tych niespokojnych czasach. W dużym stopniu odzwierciedlały one niepokój i bunt wśród młodego chińskiego pokolenia, uciszony krwawo 4 czerwca 1989 roku na placu Tiananmen. Ciekawe kto będzie pamiętał, że obchodzimy w tym roku 20 rocznicę tych wydarzeń? Książka Freudenberger nam w tym nie pomoże, jako przyjemna lektura dla zabicia czasu.
***
Chiński dysydent - Nell Freudenberger
Wydawnictwo: Muza
Ilość stron: 504
Rok wydania: 209
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.