Lęki, nerwice, fobie, depresje… - to w naszych czasach istne plagi, dotykające coraz szersze rzesze społeczeństwa.
Cierpiących na nie zdoła zliczyć nikt. Podobnie rzecz ma się z publikacjami – psychologiczno-naukowymi i poradnikowymi – które rzekomo mają nam pomóc uporać się z tym problemem. Książka „Imiona lęku” Joanny Kisiel nie zalicza się jednak do żadnej z tych dwóch kategorii. Ta nowość Wydawnictwa Uniwersytetu Śląskiego to szkice o poetach i przede wszystkim wierszach, w których tematy lęków i rozmaitych obaw zostały zawarte.
Autorka przygląda się w swych analizach utworom takich poetów jak Józef Czechowicz, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, Władysław Sebyła, Jarosław Iwaszkiewicz, Stanisław Baliński, czy Tytus Czyżewski. Przyjrzyjmy się teraz ostatniemu z wymienionych, gdyż wnioski i konkluzje do jakich Joanna Kisiel dochodzi, interpretując wiersze tego uchodzącego za futurystę twórcy, są niezwykle interesujące. Czyżewski, obok Jasieńskiego i Młodożeńca, to chyba najsłynniejszy polski awangardzista-futurysta. Piewca miejskiego zgiełku i postępu technicznego, który – gdyby to tylko było możliwe - najchętniej zamknąłby Hamleta w piwnicy, miast wystawiać go na scenie, zaś cały kanon literacki (spłowiałe „księgi praojców”) podarłby na strzępy.
Prowokacje, skandale, zgrywy i wygłupy – wszystko to wiąże się rzecz jasna z futurystycznym pojmowaniem sztuki, ale jak wskazuje autorka ”Imion lęku”, w pewnym stopniu spłyca nasz odbiór poezji fascynatów nowoczesności.
„Modernizm, futuryzm, formizm, kubizm, prymitywizm, poezja konkretna, ludowość rodzima i hiszpańska… Ileż tropów tu odnajdziemy, ile inspiracji!” – słusznie zauważa Joanna Kisiel. Czyżewski to poeta sprzeczności, który często posługując się futurystyczną poetyką, opisuje w swych utworach znacznie więcej niż tylko wspomnianą już cywilizację wielkomiejską i jej naukowo-techniczne zdobycze.
W analizowanym w książce wierszu „Oczy tygrysa” mamy do czynienia nie tylko z egzotyczną historyjką rozgrywającą się w dżungli - którą poeta skonstruował tak, jakby był montażystą filmowym – ale także z malarską twórczością autora „Pastorałek”. Ów wiersz zabiega bowiem „o nawiązanie korespondencji z wielopłaszczyznowymi obrazami Czyżewskiego-malarza”, a jednocześnie traktuje o ludzkiej śmiertelności.
Wówczas „olbrzymie zielone oko” może być interpretowane zarówno dosłownie – jako oko czającego się w zaroślach tygrysa – ale też możemy w nim dostrzec chyba Oko Opatrzności. Stąd też lęk przed spotkaniem z Nią – spotkaniem, do którego dojść może dopiero po śmierci… Równie interesujące są teksty traktujące o poezji Jarosława Iwaszkiewicza, gdzie znowu mamy do czynienia z nocnymi stanami lękowymi, które autor starał się oswoić próbując je zapisać, a jednocześnie wdał się w niezwykłą, intelektualną polemikę z samym Immanuelem Kantem.
Podobnych zestawień i odkryć jest zresztą w „Imionach leku” bez liku. Warto po nie sięgnąć, by przekonać się, jak poszczególni twórcy starali się oswajać swoje fobie i lęki, a czego często z pobieżnej, czy jednorazowej lektury dociec i wywnioskować po prostu nie sposób. *** Joanna Kisiel "Imiona lęku. Szkice o poetach i wierszach"; Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego; rok wydania: 2009; ilość stron: 152.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.