Premiera filmu zrealizowanego we wrocławskim Schronisku św. Brata Alberta. Przejmujący nie dlatego, że trzyma w napięciu czy zaskakuje prowadzeniem akcji, ale dlatego, że opowiada historię, którą wydarzyła się naprawdę.
Od samego początku było jasne, że tytuł filmu będzie brzmiał „Skopani”. Bo właśnie kopiąc, młodzi ludzie brutalnie poturbowali dwóch bezdomnych w listopadzie 2006 r. Jeden z nich nie przeżył. Drugi do dzisiaj nie wrócił do pełnej sprawności. Jeszcze w trakcie trwania procesu Dariusz Dobrowolski, kierownik wrocławskiego schroniska dla bezdomnych, wpadł na pomysł, żeby historię opowiedzieć filmem. Sam napisał scenariusz i wziął na siebie rolę reżysera.
Do grania głównych ról zaprosił podopiecznych schroniska. Zaangażował skromne, amatorskie środki i rzeszę wolontariuszy. Wolontariuszem był też Piotr Rubik, który napisał muzykę do filmu. Po roku pracy zespół gościł przyjaciół i dobroczyńców schroniska na premierze. Uroczystość odbyła się 14 stycznia w tajemniczych wnętrzach Browaru Mieszczańskiego, gdzie ekipa kręciła część zdjęć. – Na filmie, który przed nami, zobaczymy świat w negatywie. Tu nie ma nic wymyślonego – mówił Aleksander Pindral, prezes wrocławskiego koła Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta.
Jego zdaniem, przedstawiony w filmie obraz świata jest smutny i tragiczny. – Gdyby taki był na co dzień, nie chcielibyśmy być może na takim świecie żyć – stwierdził. – To jest świat nieprzyjazny, okrutny. Jest tragiczny przez to, że tak się obchodzi człowiek z człowiekiem.
Spotkanie w Browarze Mieszczańskim było okazją, żeby dostrzec i podziękować osobom, które na co dzień wspomagają bezdomnych. – Znajdują życzliwość dla tych, dla których na co dzień znajdujemy mało życzliwości i zrozumienia – mówił o dobrodziejach wrocławskiego schroniska św. Brata Alberta A. Pindral.
Premiera była także wielkim świętem dla głównych bohaterów filmu. Na próżno było szukać na sali zarośniętych, brudnych, nierozstających się z butelką taniego wina oszustów, których widzieliśmy na ekranie. Mimo, że jak twierdzą, grali samych siebie, ich życie się zmieniło. To także zasługa tego filmu. O pomyśle informowały wielokrotnie media. Jedną z informacji o filmie zobaczyła w telewizji rodzina Leszka Herliczki, która mieszka w Irlandii.
– Szukali mnie w Polsce od dawna – opowiada odtwórca roli jednego ze skopanych. – Nie widzieliśmy się 32 lata. Nawiązał się kontakt. Proponują mi mieszkanie i chcą żebym przyjechał do nich do Irlandii.
Jednym z celów, który przyświecał autorom filmu, była walka ze stereotypem bezdomnego. Czy to się udało? Pijani, wyłudzający podstępem pieniądze na kolejną flaszkę mieszkańcy dworca, których oglądamy na ekranie, nie zmieniają za bardzo tej kalki intelektualnej, za pomocą której my – uważający się za normalnych – opisujemy świat. Marzy mi się film o panu Stanisławie, który grzeje się od kilku tygodni na klatce schodowej przy moim mieszkaniu. Jeszcze nigdy nie prosił mnie o pieniądze. Cieszy się każdym kawałkiem chleba, wita mnie rano i wieczorem dobrym słowem i uśmiecha jak nikt inny. Czy ktoś zrobi o nim film?
***
Leszek Herliczka (Balu): Ten film to pokazanie kawałka mojego życia. Przeżyłem podobną sytuację, tyle, że nie tak tragiczną. Też mieszkałem „na altance”, też zostałem skopany do utraty przytomności, ale przeżyłem. Dlatego odtwarzanie tej roli przyszło mi dosyć łatwo. Czułem tremę przed wypowiedzeniem pierwszych dwóch, trzech słów, a później chyba nawet za bardzo się wczuwałem. Trzeba było przerywać, bo zaczynałem płakać.
Wiesław Pietrzak (Oli): W filmie pokazałem gorszą stronę mojego życia, która jest już przeszłością. A to, że reżyser, czyli kierownik schroniska, obdarzył zaufaniem i uwierzył we mnie, to spowodowało, że ja tym bardziej uwierzyłem w siebie. Teraz nie jestem już bezdomnym. Mam swój dom, ale ta przeszłość pomaga mi. Ktoś obdarzył mnie zaufaniem i ja pokazałem swoja gorszą stronę. Tutaj nic nie jest zmyślone. To jest prawda o naszym życiu. Tyle, że odtwarzana teraz po faktach, ale prawda. Graliśmy samych siebie. To jest nieprzyjemne, ale staram się tego nie zapomnieć całkowicie. To mi pomaga teraz w życiu. Przeszłość pomaga mi dokonywać wyborów dzisiaj. To było złe, teraz muszę znaleźć inną drogę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.