Ksiądz z serialu „Ojciec Mateusz” to nowy idol Polaków.
Dlaczego Polacy (w ogromnej większości katolicy mniej lub bardziej praktykujący) od razu pokochali księdza z bajki? Pewnie z tych przyczyn, o których mówi prof. Godzic. Bo kiedy polscy katolicy idą do swojej parafii, na ogół nie spotykają księży przystojnych jak Artur Żmijewski. Ich proboszcz nie jeździ rowerem, tylko samochodem, który niejednokrotnie zasługuje na miano „wypasionej fury”.
Nie pałęta się po okolicy, wypatrując, komu by tu pomóc (nawet wbrew jego woli), tylko zamyka się niczym w twierdzy na plebanii, a przyłapany po Mszy, niecierpliwie wskazuje na tabliczkę z godzinami urzędowania kancelarii parafialnej. No i wciąż stawia jakieś żądania, poczynając od kartki ze spowiedzi, aż po zapłatę za miejsce na cmentarzu. Nie wspominając już, że co chwila moralizuje i uważa, że najlepiej wie, co myśli Pan Bóg, także w kwestiach wspierania konkretnych partii politycznych.
A już z pewnością nie będzie ryzykował narażenia się biskupowi (który w „Ojcu Mateuszu” też radykalnie odstaje od tego wizerunku członka polskiego episkopatu, jaki na co dzień serwują nam media). Jeszcze gorzej ma Polak-katolik, który nie zbiera własnych doświadczeń w relacjach z księżmi, tylko wiedzę o nich czerpie z mediów. Tam negatywne cechy polskich duchownych zawarte w powyższym katalogu dominują i są wielokrotnie podnoszone do potęgi.
Fikcja a rzeczywistość
Czy w tej sytuacji rację ma Karolina Korwin-Piotrowska, twierdząc, że Episkopat Polski powinien sponsorować „Ojca Mateusza”, bo pokazuje ucieleśnienie ideału księdza, jakiego każdy katolik chciałby mieć w parafii? Czy nowy serial poprawi wizerunek polskiego duchownego, a w konsekwencji również Kościoła katolickiego w naszej ojczyźnie? Na to pytanie można odpowiedzieć pytaniem: A czy również bijący rekordy popularności serial „Na dobre i na złe” poprawił wizerunek służby zdrowia w Polsce?
„Ojca Mateusza” z „Na dobre i na złe” łączy nie tylko osoba Artura Żmijewskiego, który i tu, i tam gra chodzący ideał. Emitowany od lat serial pokazuje równie bajkowy obraz służby zdrowia, jak polska wersja „Don Matteo” wyidealizowany obraz duchownego i Kościoła. Widzowie dobrze wiedzą, że to nieprawda, i chociaż miliony oglądają co tydzień „szpital marzeń” w Leśnej Górze, opinia o polskiej służbie zdrowia nie poprawiła się dzięki temu ani trochę.
Czy z powodu serialu pokazującego idealnych lekarzy i pielęgniarki ta opinia się pogorszyła? Nic na to nie wskazuje. Podobnie będzie z bajką o dobrym księdzu Mateuszu. Miliony (ja też) z zapartym tchem będą co tydzień oglądać jego przygody. Ale ich opinia o Kościele katolickim w Polsce nie zmieni się przez to nawet o pół promila w jedną lub drugą stronę. W przeciwieństwie do wpływu na tę opinię faktów. Tych doświadczanych osobiście i tych (niekoniecznie zawsze zasługujących na nazwę „faktów”) nagłaśnianych w gazetach, programach informacyjnych radia i telewizji oraz w Internecie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.