Czy telenowele mają wpływ na nasze życie, czy też są tylko odzwierciedleniem przemian zachodzących w społeczeństwie?
Singlom jest łatwiejJako plus większości produkcji serialowych można zapisać fakt, że perypetie bohaterów rozgrywają się najczęściej w rodzinach. Dotyczy to zwłaszcza tych seriali, które od lat goszczą w telewizji, jak „Klan”, „Złotopolscy” czy „M jak miłość”. Choć niektóre postaci czasami „skaczą w bok” (w końcu na czymś trzeba oprzeć intrygę kolejnych odsłon niekończącej się telenoweli), to w trudnych chwilach zawsze mogą liczyć na wsparcie rodziny. Zwłaszcza pokolenie dziadków jest ostoją tradycyjnych wartości. Bohaterowie w średnim wieku i młodsi do kościoła zaglądają głównie z okazji ślubu, pogrzebu czy świąt Bożego Narodzenia. Wyjątek stanowią tu „Złotopolscy” i „Plebania”, gdzie katolicyzm stanowi istotny element przedstawianego świata.
Zupełnie inaczej jest w nowszych serialach, takich jak „Teraz albo nigdy” czy „Magda M.”. Tu kościoły zdają się nie istnieć, a bohaterowie większość czasu spędzają w ekskluzywnych klubach. Nie do końca wiemy, skąd mają pieniądze, żeby nieustannie oddawać się rozrywce. Ale być może losy tych postaci są ucieleśnieniem marzeń o innym, „lepszym” świecie, w którym wszystko przychodzi łatwo. W takim świecie dobrze jest być singlem, bo to daje większą swobodę w korzystaniu z uroków życia. W razie czego zawsze można się rozstać i spróbować czegoś nowego.
Zachód źle skopiowanyCzy telenowele mają wpływ na nasze życie, czy też – na odwrót – są tylko odzwierciedleniem przemian zachodzących w społeczeństwie? Wydaje się, że i jedno, i drugie. Nie da się ukryć, że konsumpcyjny styl życia w coraz większym stopniu staje się rzeczywistością, także w naszym kraju. Dużą rolę w kształtowaniu takich postaw odegrała telewizja, kopiująca – często bezkrytycznie – zachodnie wzorce. Ten trend trafił również do seriali, które próbują, nie zawsze udolnie, przenieść obce modele zachowań w polskie realia. Ludzie tęsknią za wygodniejszym życiem, więc to kupują, ale tylko do pewnego stopnia. Wyczuwają, kiedy reżyser w portretowaniu współczesności posunął się za daleko.
Bo seriale jednak dość mocno przerysowują sytuację. Może gdzieś w stolicy istnieją ludzie, którzy żyją od bankietu do bankietu, ale i tu chyba nie ma ich zbyt wielu. Trudno się więc dziwić, że większą popularnością cieszą się te produkcje, które aż tak bardzo nie odstają od realiów życia przeciętnego Polaka. Mimo wszystko „M jak miłość”, „Klan” czy „Na dobre i na złe” bliższe są rzeczywistości niż „Magda M.” albo „39 i pół”. A telewidzowie chętniej śledzą zwyczajne losy Mostowiaków, Lubiczów i Złotopolskich niż wizyty w fitness klubach i przygody podstarzałego punkowca.
Artykuły z poszczególnych działów serwisu KULTURA:
FilmLiteraturaMuzykaSztukaZjawiska kulturowe i społeczne