Czy telenowele mają wpływ na nasze życie, czy też są tylko odzwierciedleniem przemian zachodzących w społeczeństwie?
Całkiem niedawno nagłówki portali internetowych alarmowały: „M jak miłość« traci widzów”. Po takim sformułowaniu tematu można było się spodziewać, że oglądalność tego serialu jest teraz liczona w tysiącach głów...
Tymczasem z badań przygotowanych przez AGB Nielsen Media Research wynika, że odcinki emitowane od 1 stycznia do 7 kwietnia br. oglądało średnio… 8,44 mln telewidzów! A o spadku popularności można mówić dlatego, że w analogicznym okresie 2005 roku oglądalność wynosiła 11,38 mln. Z czego wynika, że przed telewizorem dzieje rodziny Mostowiaków śledził wówczas co trzeci Polak! Te dane uczą pokory. Jeśli bowiem cieszymy się z sukcesu „Gościa Niedzielnego”, który jako drugi tygodnik opinii w Polsce osiąga sprzedaż 146 tysięcy egzemplarzy, to trzeba sobie uświadomić, że miłośników popularnej telenoweli jest prawie 60 razy więcej! Aż strach pomyśleć, jak wielka może być siła oddziaływania seriali goszczących na naszych ekranach.
Serialowa propaganda
Z tej siły zdają sobie doskonale sprawę twórcy telewizyjnych tasiemców. Wiedzą, że mogą być one tubą propagandową dla różnego rodzaju akcji, idei czy nawet poglądów politycznych. Oczywiście, nie można tego stosować zbyt nachalnie – w końcu ludzie oczekują od seriali przede wszystkim rozrywki, a nie pouczania – jednak dyskretne przemycanie podobnych treści jest na porządku dziennym. Zazwyczaj są to zresztą treści pozytywne.
Kiedy kilka lat temu w przeddzień Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w „Klanie” pojawił się Jerzy Owsiak, nie budziło to sprzeciwu widzów, bo większość społeczeństwa uznaje tę akcję za szlachetną. Podobnie jak nie razi delikatna „edukacja prozdrowotna” w serialu „Na dobre i na złe”. Nawet jeśli trudno uniknąć wrażenia, że pewne wątki powstały na życzenie środowisk lekarskich. Odcinki często uświadamiają potrzebę profilaktyki jakiejś choroby albo informują o możliwościach jej leczenia. I bardzo dobrze. Problem zaczyna się wtedy, gdy miejsce tej informacji zajmuje ideologia. Kiedy bohaterka „Na dobre i na złe” mówi, że wstydzi się za słuchaczy audycji radiowej, którzy okazali się przeciwnikami in vitro, nie poznajemy argumentów owych słuchaczy. Wystarczy, że wybrzmi z ekranu jeden pogląd, politycznie poprawny.
Dobry gej
Duch politycznej poprawności najlepiej widoczny jest w postaciach „dobrych gejów”, którzy pojawiają się w kilku serialach. Schemat jest zawsze ten sam: osoba o odmiennej orientacji, nastawiona pokojowo, spotyka się, jeśli nie z prześladowaniem, to przynajmniej z nieuzasadnioną nieufnością otoczenia. „Chcą go wyrzucić ze szkoły, tylko dlatego, że jest gejem” – rozmawiają zaniepokojeni uczniowie o swoim nauczycielu w serialu „Na Wspólnej”. Ostatecznie 253 podpisy pod protestem zainicjowanym przez uczniów ratują posadę wuefiście. „Homofobiczny” dyrektor musi ulec.
Z podobnymi wątkami mieliśmy do czynienia w „Klanie”, „Barwach szczęścia” czy „Magdzie M.”, która została nawet nagrodzona przez Fundację Równości nagrodą Hiacynt 2007 za „pierwszą postać geja w polskim serialu, który nie jest czarnym charakterem”. Szczerze mówiąc, nie przypominam sobie w polskim serialu żadnego geja, który byłby czarnym charakterem. Ale spróbujmy sobie taką postać wyobrazić. Aż strach pomyśleć, co by się działo, gdyby okazało się, że sympatyczny pan Zbyszek rzeczywiście molestował swoich uczniów. Obawiam się, że „Na Wspólnej” szybko zniknęłoby z anteny.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...