Nowy film Krzysztofa Zanussiego „Rewizyta” to odwiedziny u bohaterów jego poprzednich filmów po 40 latach. Młody Marek Kudełko - Stefan z ostatniego „Serca na dłoni” - wypytuje ich o sens życia. I dowiaduje się, że z tym musi poradzić sobie sam.
Czy udało im się tylko to, że swoje przeżyli i teraz mogą opowiedzieć o sobie? Czy największym zwycięstwem jest samo życie, z którego nadal nie chcą się wyprowadzić? Na marginesie – przejmująca jest ostatnia rola Zbigniewa Zapasiewicza, grającego w „Barwach ochronnych” docenta Jakuba Szelestowskiego, dziś profesora. Zagrał go krótko przed śmiercią, szczęśliwie ocalony spośród grona wybranych do rozmowy. Jak zwykle znakomity, buntujący się przeciw schematycznemu myśleniu, odpowiadający ciętymi ripostami na pytania interlokutora. To on każe mu kierować kamerę na twarz, kiedy Stefan zadaje mu pytania. Bo przecież odpowiadający zawsze jest jakimś dalszym ciągiem pytającego, a rozmowa to interakcja, dlatego trzeba kontrolować to, jak się pyta.
Radość Stefana
Zapasiewicz, podobnie jak inni starzy bohaterowie, pyta o kondycję młodego człowieka i nie dopuszcza do swoich tajemnic. „To przecież moje życie, moje recepty, każdy musi swoje przeżyć sam” – mówi. W „Rewizycie” po latach spotykamy bohaterów „Życia rodzinnego”. Zwariowaną Bellę (Maję Komorowską), która spuszcza się po linie z drzewa, żeby przywitać kolegę brata Marka (Jan Nowicki). Jej brata Wita – Daniela Olbrychskiego, spotykającego się z ojcem alkoholikiem (Jan Kreczmar), który się go wyrzekł. Dziś Bella mieszka w ekskluzywnym domu opieki i opowiada o nieudanych inwestycjach finansowych i życiowych. „Do ludzi trzeba mieć cierpliwość” – śmieje się. Obrusza się, kiedy rejestrujący jej wypowiedzi kamerą człowiek pyta: „Jaka pani była?” – „Przecież jeszcze jestem”. Jest także jej brat, przebywający na leczeniu szpitalnym z charakterystycznym tikiem na twarzy – spadkiem po ojcu alkoholiku. Jest przyjaciel Marek – dający sobie radę w interesach.
I wspomniany już prof. Szelestowski z „Barw ochronnych” – kiedyś sceptyk potrafiący ustawić się dzięki PZPR, teraz traktujący życie bardziej serio. Jest też Witold – bohater „Constansu”, grany przez Andrzeja Bradeckiego. Najbardziej ze wszystkich szlachetny w swoich wyborach. Dawniej, przed „Solidarnością”, zmagający się z realiami życia, podczas gdy jego przyjaciele z pracy, i nie tylko, nie okazywali się solidarni. I jego żona (Małgorzata Zajączkowska), pamiętająca inaczej niż mąż chwile ich ważnych życiowych wyborów. Widać, że „przesłuchiwani” bohaterowie są zmęczeni. Widać, że życie nie oszczędziło ich ideałów i ciał. Ale widać też, że to spotkanie po latach ma sens. Niedoszły samobójca na końcu cieszy się, że dane mu jest brać udział razem z nimi w spektaklu istnienia. Przed bohaterami minionej epoki czasy stawiały inne wyzwania. On może po prostu cieszyć się życiem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.