Nowy film Krzysztofa Zanussiego „Rewizyta” to odwiedziny u bohaterów jego poprzednich filmów po 40 latach. Młody Marek Kudełko - Stefan z ostatniego „Serca na dłoni” - wypytuje ich o sens życia. I dowiaduje się, że z tym musi poradzić sobie sam.
O tym filmie warto mówić z perspektywy genialnej pointy. Niedoszły kilkukrotny samobójca – bohater „Serca na dłoni” – stoi na szczycie dźwigu. Ekipa ratownicza krzyczy przez megafon, żeby powstrzymał się od skoku: „Życie jest tylko jedno, potem nic nie da się zrobić”. Ale kiedy ratownicy docierają na górę, słyszą, że młody człowiek wcale nie zamierzał się zabić. – Chciałem tylko zobaczyć wschód słońca – tłumaczy. – To dlaczego nam pan tego nie powiedział? – denerwują się. – A kogo to obchodzi? – wzrusza ramionami. Pod ich nogami rozciąga się Warszawa.
Ten krótki dialog stanowi niezwykłą przeciwwagę dla obszernych dyskusji prowadzonych przez Stefana z bohaterami poprzednich filmów Zanussiego. Jest w nim lapidarna konstatacja – warto żyć. I przejmujące wyznanie młodego poszukiwacza mądrości, że każdy, nawet ze swoim zachwytem nad pięknem życia i kolejnym wschodem słońca, pozostaje sam. Emocje, które przeżywa bohater, można położyć na szali, która zrównoważy ciężar intelektualnych i życiowych rozważań o sensie istnienia prowadzonych przez cały film. Co jest ważniejsze – dociekanie prawdy o życiu, czy jeden błysk radości z tego, że się żyje? A tak na marginesie, dla zapisujących emocje poetów to porażająca chwila wiedzy o tym, jak ulotne i nieważne dla innych są ich odkrycia.
Starsi niezwyciężeni
Stefan z „Serca na dłoni” odwiedza bohaterów „Życia rodzinnego”, „Barw ochronnych” i „Constansu”. Ci, którzy nie widzieli filmów, mają szansę poznania ich istotnych fragmentów. Zajrzenia w przeszłość inaczej przedstawioną – fotografowaną, kadrowaną, opowiadaną, bo nad dawnymi obrazami pracowali inni realizatorzy. W tamtych, znajdujących już swoje miejsce w historii polskiego filmu, obrazach wciąga nas pełna kolorów i akcji fabuła. W wątkach współczesnych dominują ascetyczne, kręcone kamerą z ręki, postacie odpowiadających. Spotkanie po 40 latach to rejestrowane – jak w dokumencie – rozmowy o tym, co było ważne w poszczególnych biografiach bohaterów minionych czasów. Ale to właśnie intelektualne tropienie ma pomóc Stefanowi w znalezieniu sensu własnego życia. Młody człowiek przyznaje, że nagrywa te rozmowy dla siebie.
Każda odpowiedź może być kluczem potrzebnym do otwarcia kolejnej furtki. Ta konwencja przypomina sceny rozmów z wybitnymi intelektualistami w „Iluminacji”. Tyle że tu zastępują ich fikcyjne postacie, odpowiadające słowami scenariusza. Ale czy tylko? Odpowiadają też swoim zmienionym po latach ciałem, nieustannie dopasowującym się do kształtów „drugiej przestrzeni”, w którą każdy musi kiedyś wejść. Bezbronnie wydani na rzeź kamery odpowiadają z całą mocą ludzi, którzy nadal mają ochotę żyć. Choć budzi się wątpliwość, jaki sens ma pytanie o drogę tych starych, czasem śmiesznawych, to znów tragicznych ludzi? Ich ciała się zestarzały, a własne recepty na życie nie uchroniły ich przed tym, że znaleźli się w domu starców, szpitalu, w swoich mniej lub bardziej skromnych mieszkaniach.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...