W swoim najnowszym filmie Andrzej Wajda mierzy się z tematem śmierci. Nie wychodzi z tej próby zwycięsko. Lepsza jednak taka porażka niż ostatnie filmy tego wielkiego reżysera.
Ostatnimi filmami twórcy „Popiołu i diamentu” były adaptacje szkolnych lektur („Pan Tadeusz”, „Zemsta”) oraz film, który zdawał się być adaptacją podręcznika do historii („Katyń”). „Tatarkiem” Andrzej Wajda wrócił do swojej „przygody” z prozą Jarosława Iwaszkiewicza. Film ten jednak nie dorównuje dwóm wspaniałym adaptacjom prozy tego pisarza dokonanych przez wybitnego reżysera – „Pannom z Wilka” i „Brzezinie”.
Jest on przede wszystkim bardziej literacki niż filmowy. W jednej ze scen aktorzy czytają opisy swoich postaci wzięte z opowiadania. Rozumiem szacunek dla wielkiego pisarza, ale dlaczego nie zostało to "odczytane" środkami filmowymi?
Zapewne wątek autotematyczny został rozwinięty z powodu wplecenia strukturę filmu narracji Krystyny Jandy o ostatnich dniach życia męża aktorki, operatora filmowego Edwarda Kłosińskiego (który współpracował także z Andrzejem Wajdą przy „Człowieku z żelaza”, „Człowieku z marmuru” czy „Pannach z Wilka”). Wspomnienie w „Tataraku” wpływu jaki na proces powstawania filmu miały te tragiczne wydarzenia pojawia się w opowieści. Monolog ów to, podzielony na trzy części, to najlepszy fragment filmu. Opis dojmującej straty i samotności. Dzięki stylizacji na znany obraz Edwarda Hoppera „Poranne słońce” reżyserowi udaje się uniknąć łatwego ekshibicjonizmu.
Jednak sam wątek autotematyczny budzi już wątpliwości. Także natury logicznej. Kto obserwuje aktorkę po ucieczce z planu skoro ekipa na nim została i była widzowi pokazana? Pewnie ten wątek miał wyrażać niezgodę na śmierć, bunt przeciw niej wielkiego artysty wyrażony przez osobę, której dotknęła tak osobiście. Ujawnia niestety niepełną kontrolę nad filmowym materiałem.
Śmierć w tym filmie osacza doktorową Martę (bohaterkę trzeciego wątku obrazu). W czasie powstania warszawskiego zginęli jej dwaj synowie. Na jej oczach ginie jej wakacyjny adorator. Ona sama również jest umierająca choć mąż nie chce jej o tym powiedzieć. Gdy próbuje ratować topiącego się Bogusia widzimy klasyczne spotkanie Erosa z Tanatosem. Wszystkie wątki oczywiście łączą się ze sobą, rymują. Śmierć jest w nich najważniejsza dosięga, dopada bohaterów filmu.
Jest ona jednym z odwiecznych tematów sztuki. Nie jest to dziwne wszak prędzej czy później dotyka każdego człowieka. Szkoda więc, że ”Tatarak” jest filmem nie do końca udanym. Warto jednak było na niego czekać. Może jest początkiem powrotu Andrzeja Wajdy nieobciążonego obowiązkiem narodowym...
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.