W historii Bollywoodu fascynująca jest nie tylko jej dynamika i wielowątkowość, ale i to, że mimo incydentów rodem z rubryk plotkarskich i kronik kryminalnych bombajscy reżyserzy byli autentycznie zafascynowani kinem.
Bollywood dla początkujących w jednakowym stopniu dotyczy zarówno teorii, jak i historii bombajskiego kina. Autor zresztą stoi uparcie na stanowisku, że jednego od drugiego nie da się oddzielić. Nie ma tekstu bez kontekstu. Na procesy twórcze nierzadko wpływały wydarzenia zewnętrzne: burzliwe romanse na planie, zdrady małżeńskie, samobójstwa, machinacje polityczne, zamachy terrorystyczne i gangsterskie porachunki. Częstokroć to, co działo się za kulisami, było nie mniej ekscytujące i melodramatyczne niż płody wyobraźni scenarzystów. A kto wie, czy nie bardziej.
W historii Bollywoodu fascynująca jest nie tylko jej dynamika i wielowątkowość, ale i to, że mimo incydentów rodem z rubryk plotkarskich i kronik kryminalnych bombajscy reżyserzy byli autentycznie zafascynowani kinem. Ono stanowiło treść ich życia – w niektórych wypadkach dosłownie. Gdy spojrzymy na dorobek twórców pokroju Raja Kapoora czy Guru Dutta, od razu rzuci nam się w oczy pewna prawidłowość: nie sposób oddzielić ich biografii od fabuł filmowych. Dzisiaj, po upływie całych dziesięcioleci, świat z zachwytem odkrywa na nowo plony ich poszukiwań i eksperymentów. A współcześni artyści nieustannie się do nich odwołują.
Poza tym pamiętajmy o jednym: Bollywood ciągle się zmienia. Wciąż poszukuje, eksperymentuje, poszerza swoje granice. Kinematografia ta zupełnie inaczej wyglądała jeszcze dwadzieścia czy dziesięć lat temu – zabawnie czyta się ówczesne opracowania, w których przeważa lament za utraconą świetnością – odmienny kształt przyjmie też za kilka lat, gdy do głosu dojdą nowi, młodzi, dynamiczni artyści. Ilustracją procesu przemian jest chociażby degradacja superprodukcji Czasem słońce, czasem deszcz; w roku 2001 dzieło Karana Johara uchodzić mogło za modelowy przykład filmu bombajskiego, a dziś jest co najwyżej ramotką przesiąkniętą zapachem naftaliny. Jakże krótko trwa dzisiaj popularność bollywoodzkiego hitu (...).
Największa trudność, jaka spoczywa przed dziejopisem, polega na przekonaniu Czytelników, którzy nie widzieli ani jednej bollywoodzkiej produkcji, aby zechcieli uwierzyć autorowi na słowo, że nie taki diabeł straszny. Oczywiście lektura żadnego opracowania nie może się równać z bezpośrednim obcowaniem z twórczością z Bombaju – od czegoś jednak trzeba zacząć.
Początkującym widzom należy się ostrzeżenie: pierwszy kontakt z bollywoodzkim kinem może wymagać nie lada odporności. Co wrażliwszych nowicjuszy odrzucić może intensywność bijących z ekranu bodźców wizualnych i dźwiękowych – narracyjny, estetyczny i treściowy chaos, który Salman Rushdie nazwał niegdyś z przekąsem „epi-mito-tragi-komi-sexy-super-masala-hiper-sztuką”. Jaskrawe kolory i hałaśliwe dźwięki atakują odbiorcę z niezwykłą intensywnością i nie pozwalają na zaczerpnięcie oddechu.
I właśnie dlatego, aby zahartować się odpowiednio wcześnie, nasze spotkanie z tą egzotyczną, wielobarwną kinematografią rozpoczniemy od mocnego uderzenia...
Powyższy tekst jest fragmentem książki "Bollywood dla początkujących". Autor: Krzysztof Lipka-Chudzik. Wydawnictwo: Prószyński i S-ka. Ilość stron: 424. Rok wydania: 2009. Tytuł niniejszego tekstu pochodzi od redakcji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.