Geniusz ludzki nie zna granic. Taka to oto niebanalna refleksja naszła mnie, gdy przeglądałem pewien kolorowy magazyn. Tamże przeczytałem o epokowym odkryciu, którego istotę postaram się teraz eksplikować.
Otóż, wynalazek ów składa się z: 1) pętelki wieńczącej koniec suwaka zamka błyskawicznego, 2) guziczka chytrze zakamuflowanego na wewnętrznej listwie spodni okalającej biodra. Zakładając pętelkę na ów guziczek zmniejszamy do minimum ryzyko, iż podczas odbierania Nobla czy wygłaszania przemówienia w ONZ, zamek błyskawiczny samoczynnie rozjedzie się wystawiając nas na wieczną sromotę i pośmiewisko.
Proszę poskromić już te wybuchy entuzjazmu - całkowicie zresztą uzasadnionego - jako że ten anonimowy potomek Edisona i tak jest karłem wobec takiej znakomitości, jaką niewątpliwie był wynalazca krawata na gumce. Jakież genialne było to wyczucie tych klasycznych trzech jedności: czasu, miejsca i kreacji. Pomyślcie tylko; lata pięćdziesiąte i sześćdziesiąte. Proletariusze wszystkich krajów łączą się w trosce o naszą świetlaną przyszłość i pokój na świecie. Ale jakże tu oficjalnie się łączyć, gdy ręce nawykłe do pepeszy, pługa i kilofa nie radzą sobie z tak węzłowym problem, jak zawiązanie krawata. A bez niego nijak składać zobowiązania i meldunki o wykonaniu planu. Można wyjść na sympatyka Witosa, a tego towarzysze z UB bardzo nie lubią. Na próżno jednak burżuje z Wall Street ostentacyjnie obnoszą się ze swoimi fularami na tłustych karkach. Nasz proletariusz kpiąc sobie z ich daremnych knowań rozciąga gumkę i... w momencie (nie dłuższym niż spust surówki w Hucie im. Lenina) staje się niedoścignionym wzorem dla snobów rzucających kłody pod lokomotywę dziejów na torach w Ascot.
Grubo poniewczasie przeczytałem książkę Oriany Fallaci "Siła rozumu". Niestety, autorka nie żyje i moja polemika z jej tezami staje się jednostronna. Nim jednak muzułmańscy ekstremiści przyślą mi kałasznikowa jako nagrodę za kwestionowanie argumentów przedstawionych w książce, wyjaśnię w czym rzecz. Fallaci podaje w wątpliwość sens wszelkich wynalazków, które w zamierzeniu pomysłodawców mają nam ułatwiać trudy codziennego życia. Autorce nie podoba się np. elektroniczna waga, która błyskawicznie podaje należność za 17,5 deka salcesonu. Nie podoba się piecyk kuchenny, do zapalenia którego wystarczy jeden ruch ręki. Nie podoba się autokorekta w komputerze itd. Te udogodnienia według Fallaci prowadzą do nieuchronnego odmóżdżenia. "Ponieważ mózg jest mięśniem (...). Nietrenowany rozleniwia się drętwieje, zanika".
"Zły to objaw twórczy, gdy organ się kurczy" - mawiał przed laty zapomniany już dzisiaj autorytet. Ja oczywiście uwielbiam wszelkiego typu ułatwiacze. Jako człek sędziwy pamiętam panie sklepowe gryzmolące kopiowym ołówkiem na papierowych torebkach. Pamiętam piec dymiący niczym kominy Titanica i inne pamiątki ze skansenu mojego dzieciństwa. Zwolennikom zaś teorii Oriany Fallaci polecam wyjazd do ojczyzny autorki. Ku czci dziennikarki Włosi stosują do dzisiaj system gniazdek, do których nie da się wetknąć żadnej europejskiej wtyczki. Są tam trzy szeregowo ustawione dziurki, których rozstaw zależny jest wyłącznie od fantazji projektanta. Aby zwiększyć dawkę treningową naszego mózgu, gniazdka w pokojach mają inne wymiary niż te w kuchni. I tu przyznaję Orianie Fallaci rację: już po paru minutach mój leniwy mózg przyswoił sobie pełny zestaw włoskich przekleństw. A gdybym tak jeszcze sprawdził gwint w żarówkach to po tygodniu pisałbym jak sam Dante.
***
Powyższy tekst pochodzi z "Gazety Uniwersyteckiej UŚ" - miesięcznika Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.