Gdzie wymalowane na różowo Christiny Aguilery spotykają się z pomalowanymi na czarno Marilynami Mansonami? W prawie każdej polskiej placówce oświatowej.
Okiem modowego szkoleniowca
Lidia Tkaczyńska jest właścicielką firmy Activena, zajmuje się nauką kreowania wizerunku. Od lat prowadzi szkolenia z modowego savoir-vivre’u dla pracowników różnego rodzaju firm. Coraz częściej jednak zgłaszają się do niej... szkoły: gimnazja i licea, a także nieformalne grupy młodych dziewcząt.
– Dziewczyny zaczynają dostrzegać wagę kreowania własnego wizerunku. Zdają sobie sprawę, że w przyszłości wygląd będzie miał duże znaczenie. Wiedzą, że w wielu firmach obowiązuje dress code, czyli ściśle określone zasady dotyczące ubierania się – opowiada. – Dziewczyny chcą wyglądać dobrze, kobieco, ale nie bardzo wiedzą, co to tak naprawdę, oznacza. Na warsztaty organizowane przez Activenę trafiają często dziewczyny w pstrokatych, kusych i opiętych ubraniach, z wyzywającym makijażem. Nikt im jednak nie mówi: „wyglądacie koszmarnie”, „przebrać mi się natychmiast”... W trakcie zajęć najpierw uczą się kilku praktycznych zasad, jak poprawić ubraniem proporcje, jak dobrać kolor do typu urody. Przekonują się, że ubrania należy dobierać do sylwetki, więc nie każda modna nowinka nadaje się dla wszystkich.
– Staramy się, żeby dziewczyny same odkryły swoje ubraniowe błędy. Wtedy, bez nudzenia i moralizowania, możemy przejść do dalszego ciągu zajęć – opowiada Tkaczyńska. Dziewczęta oglądają zdjęcia bardzo różnie ubranych kobiet. Zastanawiają się, co komunikuje strój każdej z nich. I gdy widzą nagie pępki i wystającą bieliznę, najczęściej bezbłędnie odczytują przekaz. I patrząc potem na swoje dekolty czy makijaż, nie są zachwycone. Szczególnie, gdy styliści z Activeny każą im się wcielić… w płeć przeciwną. – Kilkunastoletnia dziewczyna całą sobą chce wywołać zainteresowanie: pozytywne i głębokie. Uświadamiamy więc dziewczynom, że jeśli „wabikiem” jest ogromny dekolt, zainteresowanie u płci przeciwnej będzie powierzchowne. Będzie dotyczyć tylko ich seksualności i nie stworzy prawdziwych relacji, głębszej więzi – opowiada Lidia. – Po zajęciach nasze młode kursantki zawsze dziękują. Mówią, że nikt z nimi w ten sposób nie rozmawiał ani o modzie, ani o... godności. I że nie będą już mylić pojęć „kobieca” z „wyzywająca”.
Skąd (anty)style?
– Matki nie są dla córek wzorcami. Same często oscylują między skrajnościami: są albo (np. w imię skromności) zaniedbane i wyglądają jak własne babcie, albo też ubierają się w myśl klasycznego „z tyłu liceum...” – twierdzi Wudarczyk. Z braku rodzinnego laku, pierwszymi kreatorami młodzieżowej, a więc i szkolnej mody, stają się portale internetowe, reklama i młodzieżowe pisma. Ich masowości i siły przekazu opisywać nie trzeba. Dziewczyny często korzystają też z zachodnich programów o modzie, w których niezbyt męsko wyglądający stylista radzi paniom, jak wyglądać kobieco (czyt. wyzywająco)...
– Prawdą jest, że klasowa (anty)moda przejdzie kiedyś jak trądzik czy wietrzna ospa – mówi Julita. – Ale na kogo? I jakie zostawi blizny?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.