Wychowanie muzyczne. Pięciolinia to szczególny zapis nie tylko muzyki, ale także dojrzałego człowieczeństwa.
– Nie jest łatwo wytłumaczyć dziecku, że powinno być cierpliwe i wiele ćwiczyć, by coraz lepiej grać, a w przyszłości cieszyć się ponadprzeciętnymi umiejętnościami. Dlatego tak ważna jest troska rodziców. To oni motywują. Oni wychowują i uczą dumy z tego, co dziecko osiąga – mówi.
Nauczycielka precyzuje także sposoby rodzicielskiego wsparcia: radość z aktywności muzycznej dziecka, podziw i zachwyt, gdy dziecko tańczy i śpiewa, zachęta do spontanicznej gry na instrumentach, mobilizacja do grania, wspólny śpiew lub granie, udział w koncertach, gromadzenie biblioteki muzycznej.
Nie da się ukryć, że to nie wszystko. Rozwój muzyczny dziecka to także dodatkowe zadania, z których dowożenie na zajęcia należy do najprostszych. – Muszę z uwagą obserwować samopoczucie dziecka, określić jego aktualną zdolność do skupienia i cierpliwości oraz radzenia sobie ze zmęczeniem – wylicza. I wie, co mówi. Trójka jej dzieci gra na skrzypcach.
Rodzina odgrywa kluczową rolę w muzycznym wychowaniu dziecka. Jej słabość na pewno odbija się na muzycznej kulturze społeczeństwa.
Strukturalny niedowład – szkoła
Jest jeszcze coś. Poza rodziną bardzo trudno jest dziecku znaleźć doping do muzycznej harówki. Szkoły zarzuciły praktycznie wychowanie przez muzykę. Chociaż powoli wychowawcy rozumieją swój błąd. Zakładane w szkołach chóry przełamują strukturalną ignorancję wobec tej dziedziny sztuki. Nauczyciele muzykujący podczas lekcji odnoszą lepsze wyniki nauczania i nawiązują znakomity kontakt z uczniami. Stają się więc zachętą dla pozostałych. Zwłaszcza tych, którzy mają zdolności muzyczne. – Niestety wciąż ma się dobrze przekonanie, że współczesnemu człowiekowi potrzeba przede wszystkim obycia z techniką i informatyką – diagnozuje Anna Maria Kozłowska. – Jednak cywilizacja techniczna bez podstaw w autentycznym humanizmie nie spełni naszych głębokich pragnień. A humanizm to m.in. zdolność nie tylko przeżywania sztuki, ale także jej tworzenia – dodaje.
Niedowartościowanie sztuki w wychowaniu jest odebraniem dziecku szans na pełny rozwój osobowości. Nauka muzyki to przede wszystkim okazja do zmierzenia się ze swoją słabością. I nie po to, żeby skapitulować, ale by przez wytrwałość smakować zwycięstwo. Matka trojga instrumentalistów potrafi wyliczyć korzyści, jakie daje im nauka gry na skrzypcach. – Pomysłowość, potrzeba ładu, fantazja, wyobraźnia, samodzielność, zaradność, zdyscyplinowanie, kreatywność, solidarność, wrażliwość emocjonalna, systematyczność – to te najbardziej oczywiste – mówi. – Widok dzieci grających na skrzypcach jest balsamem dla mojej duszy. Skrzypce wydobywają i umacniają w nich to, co najbardziej wartościowe – wyznaje.
W ten sposób odkrywamy drugi powód złego stanu kultury muzycznej naszego społeczeństwa. Zaczyna brakować nam ludzi z charakterem. Ambitnych nie dla pieniędzy, ale z powodu szlachetnej lojalności wobec talentu.
Muzyka – świat w zasięgu ręki
Chyba najtrudniejsze dla dziecka uczącego się gry jest to, że z jego perspektywy ślęczenie godzinami przed nutami nie ma takiej wartości jak dla jego rodziców. – Nie ma co ukrywać, żeby osiągnąć coś w muzyce, trzeba poświęcić się jej bardzo mocno. A wtedy nie starcza już czasu na inne sprawy – mówi Emilka, córka Anny Marii. – W moim gimnazjum na ponad dwustu uczniów jestem jedyną, która chodzi do szkoły muzycznej. Jestem z tego powodu postrzegana jako ciekawostka. Koledzy czasami próbują mi dokuczać, bo nie rozumieją moich zainteresowań. Ale ja wiem swoje – mówi bez cienia żalu. Na razie dla niej i jej brata, dwunastoletniego Janka, muzyka to smakowanie wielkiego egzotycznego świata. I to dosłownie – Jesteśmy członkami zespołu Jubilat, z którym siostra odwiedziła już Indie, Meksyk, Portugalię, Danię czy Litwę. Ja liczę na to samo. To jest konkret – przyznaje chłopak.
Gdyby nie chwile splendoru, gdy młodzi występują na akademiach, na apelach i podczas koncertów, trudno by im było odnajdywać motywację do mozolnego ćwiczenia. – No i mama. Bez niej nie dalibyśmy rady. Ona zachęca, ale i zmusza do katorgi przy pulpicie z nutami – śmieje się nastolatka. Mały Boguś dorzuca do zwierzeń kilka szczegółów: – Jak Emilka się denerwuje, to potrafi pomiąć nuty. Janek grozi, że rozwali skrzypce, a ja wrzeszczę, że już więcej nie dotknę instrumentu, łzy złości to normalka. Jak mijają nerwy, to i tak się wraca do ćwiczeń – wyznaje dziewięciolatek.
Tak kształtują się ludzie, dla których życie nie będzie ustawicznym szukaniem skrótów i luzu. Tak rodzą się osobowości, które do miłości dojrzewają w walce z pięciolinią.
***
Pisząc artykuł, korzystałem z tekstów E. Wołczeckiej pt. „Rola rodziny w pracy z dzieckiem uzdolnionym muzycznie” oraz O. Lagowicza pt. „Muzyka w wychowaniu”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.