Ojciec David:
Kiedy świeżo wybrany na papieża Jan Paweł II pojawił się po raz pierwszy na balkonie Bazyliki św. Piotra, od razu zwróciłem uwagę na jego młodzieńczy wygląd i energię – coś, czego brakowało jego poprzednikom. Pewnego rodzaju novum był Ojciec Święty, który grał w teatrze, jeździł na nartach, wspinał się po górach i robił też to, co zwykli ludzie. Jego wizyta w Irlandii w 1979 roku wywarła na mnie szalone wrażenie. Miałem wtedy 16 lat i byłem jednym z miliona Irlandczyków, którzy wybrali się na mszę, jaką pod gołym niebem odprawiał w miejscowości Galway. Zgotowaliśmy mu bardzo ciepłe przywitanie. A kiedy powiedział: ‘Młodzieży Irlandii, kocham Was!’ wierzyliśmy mu bezgranicznie. Czuliśmy jego miłość i odwzajemniliśmy ją.
Następnym razem spotkałem Papieża Jana Pawła sześć lat później w Kaplicy Sykstyńskiej, gdzie śpiewałem podczas mszy. Pamiętam, że kiedy przyjmowałem z jego rąk Najświętszy Sakrament, drżały mi kolana. To było przytłaczające uczucie.
Z czasem kiedy Papież zaczął podupadać na zdrowiu, byłem pod wrażeniem jego determinacji w kontynuowaniu służby wobec Bogu. Pokazał nam wszystkim co dokładnie znaczą słowa ‘weź swój krzyż i pójdź za Mną’.
Jan Paweł II był niewątpliwie jednym z największych darów Boskich ofiarowanych kościołowi i światu. Trafiał do nas z przesłaniem miłości. Docierał do najdalszych zakątków świata z naukami Chrystusa. Kiedy podczas jego pogrzebu ludzie skandowali ‘Santo Subito! (święty natychmiast!)’, czułem, że wypowiadają się również w moim imieniu.
Ojciec Eugene:
Jan Paweł II był papieżem w okresie, kiedy każdy z nas pobierał nauki w seminarium. Kiedy studiowaliśmy na Queens University w Belfaście i w irlandzkim college'u w Rzymie, był naszym jedynym papieżem.
Pierwszy raz zobaczyłem go podczas jego irlandzkiej wizyty w 1979 roku. Studiowałem wówczas w seminarium w Maynooth. Pomyślałem – cóż za charyzmatyczna postać. Ujął mnie tym co głosił, ale także tym, że zdecydował się przyjechać w tamtych czasach do Irlandii. Cały kraj słuchał uważnie tego, co miał do powiedzenia.
Ukląkł i powiedział: „na kolanach błagam – porzućcie przemoc!”. Zabrzmiało to naprawdę mocno. Wtedy nie mogłem przybyć w Irlandii Północnej właśnie z powodu sytuacji politycznej.
Wszyscy trzej spotkaliśmy go podczas uczęszczania do Irlandzkiego College’u w Rzymie. Panowała wówczas tradycja, że papież osobiście witał wszystkich nowych seminarzystów w Auli Papieskiej. Dla każdego młodego studenta teologii było to naprawdę niesamowite przeżycie.
Śpiewaliśmy również w Bazylice św. Piotra, Kaplicy Sykstyńskiej i Bazylice św. Pawła Za Murami – wówczas regularnie spotykaliśmy Ojca Świętego i kardynała Stanisława Dziwisza, który w tym czasie był jego osobistym asystentem. Dzięki wspólnym mszom nasze twarze stały się mu na tyle znajome, że często witał nas ze swoim unikalnym polskim akcentem mówiąc: ‘o, irlandzki college!’.
Ojciec MartinNatchnął i napełnił wiarą irlandzką młodzież podczas swojej wizyty w 1979 roku. Na spotkanie z nim podróżowaliśmy z Belfastu do Galway aż 5 godzin, noc spędziliśmy w namiocie na polu campingowym. Papież na stadium, gdzie prowadzona była msza, został przetransportowany helikopterem. Tłum opanowała euforia, jakiej nigdy wcześniej nie doświadczyłem. Głoszona przez niego ewangelia ukazała jego łagodność i ojcowską troskę. Entuzjazm, jaki wywołał słowami ‘Młodzieży Irlandii, kocham was!’ udzielił się wszystkim. Wywarło to duży wpływ na moje życie, w dużej mierze zdecydowało też o moim duszpasterskim powołaniu.
Do końca życia zachował godność. Ostatnie lata spędził w na celowniku mediów i nawet w okresie zaawansowanej choroby był świadomy, że młodzi ludzie pielgrzymują do Rzymu i są z nim w jego ostatniej podróży.
Artykuły z poszczególnych działów serwisu KULTURA:FilmLiteraturaMuzykaMalarstwoArchitekturaZjawiskaSylwetkiTeka Jujki