Zespół Dobre Ludzie: Premiera teledysku i rozmowa z Szymonem Babuchowskim.
Piotr Sacha: Byłeś w Hollywood?
Szymon Babuchowski: Nie, Hollywood znam tylko z kina, telewizji i… mitów, którymi obrosło.
A w Zgierzu?
Przejeżdżałem przez Zgierz, ale w piosence „Amerykański” nie mam na myśli realnego Zgierza. Chodziło mi raczej o zderzenie twardo brzmiącej nazwy i atmosfery niezbyt dużego miasta z „amerykańskim” snem o sukcesie.
„Nie chce ziścić się amerykański śliczny sen, nie pada z nieba złoty deszcz i Hollywood to ciągle Zgierz” – śpiewasz o własnym doświadczeniu?
Też, i to na wielu płaszczyznach. Np. gdy zaczynaliśmy przygodę z zespołem Dobre Ludzie, zdawało mi się, że droga do szerokiego grona słuchaczy będzie krótsza i prostsza. Rzeczywistość pokazała, że o odbiorcę trzeba nieźle powalczyć. Bywało i tak, że na sto maili wysłanych do stacji radiowych przyszła jedna odpowiedź. Kiedyś, zamiast oczekiwanego tłumu, na koncercie pojawiły się trzy starsze panie, do których pod koniec dołączył jeszcze jeden pan... Wpadł na pierogi. A potem kupił naszą płytę (śmiech).
Czyli ostatecznie sukces.
Tak, ostatecznie sukces (śmiech). Oczywiście sporo było też koncertów przy pełnej sali. Ale zdaję sobie sprawę, że muzyka, którą tworzymy, jest w pewnym stopniu niszowa.
A prywatnie, czym był Twój amerykański sen?
Bajką o życiu rodzinnym, z cukierkowym finałem: „I żyli długo i szczęśliwie”. A kiedy zakładasz rodzinę, dopiero zaczynasz dostrzegać, że to zaledwie początek drogi i że nie zawsze będzie z górki. Że trzeba będzie się nieraz ścierać, a potem sobie wybaczać – wznosić się „ponad żale”, jak śpiewamy w jednej z piosenek. Trzeba też zmieniać pieluchy (śmiech). Ale uczysz się kochać to wszystko, odkrywać tę swoją prywatną Amerykę, która z czasem okazuje się przerastać Twoje marzenia. Zresztą w życiu spełniło mi się wiele marzeń. Choć najczęściej ze sporym opóźnieniem (śmiech).
Na przykład?
Odkąd pamiętam, marzyłem, żeby nagrać płytę. Po raz pierwszy udało się to w 2015 r. Kiedy ukazał się krążek „Łagodne przejście”, miałem 38 lat. Dosyć późno też się ożeniłem, bo w wieku 32 lat, a pięć lat później zostałem po raz pierwszy tatą. I jeszcze – marzyłem, żeby zostać dziennikarzem. A zaczynałem pracę jako nauczyciel.
Pamiętasz swoje pierwsze autorskie piosenki?
Miałem pięć lat. Stawałem z rakietką do badmintona przed lustrem i układałem „Karłowatą listę przebojów”.
Co takiego?
W telewizji na jednym z dwóch programów emitowano wówczas „Telewizyjną listę przebojów”. Już wtedy zacząłem się interesować muzyką rozrywkową. Pamiętam pierwsze notowanie tejże listy. Był październik 1982. Ja, z rakietką-gitarą w ręku, wymyślałem piosenki na poczekaniu. Niektóre z nich powtarzałem w następnych notowaniach mojej „Karłowatej listy”.
Zdecydowałeś już – jesteś poetą, dziennikarzem czy piosenkarzem?
Każdym z nich po trochu, choć na różnych poziomach. Słowo „piosenkarz” wolałbym wziąć w cudzysłów. Niejeden nauczyciel wokalu mógłby się przyczepić do tego, jak śpiewam (śmiech). Więc prędzej – bard, ktoś, kto śpiewa od serca. Ale twórczość Dobrych Ludzi w znacznym stopniu odbiega od twórczości klasycznych bardów ze względu na szeroką oprawę muzyczną. Na płycie „Dalej” słychać chór gospel, zespoły smyczkowe, sekcję rytmiczną, skrzypce, gitary... Najczęściej bywam dziennikarzem. To moja zawodowa codzienność. Za to poetą jestem najchętniej i najgłębiej.
Pytam Cię więc jako poetę: jakie słowo najlepiej określa muzykę Dobrych Ludzi?
To będzie tytułowe słowo: „Dalej”. Myślę, że oddaje istotę naszej drugiej płyty. Oznacza kontynuację, ale też rozwój. Czujemy, że zrobiliśmy krok do przodu, może nawet sporo kroków. Ale „Dalej” to też płyta o wierności, o trwaniu mimo przeszkód, które w życiu przychodzą. Płyta drogi. A ta droga kończy się u „Źródła” – tak brzmi tytuł ostatniego utworu, wymyślony przez basistę Jacka Raciborskiego, autora muzyki do tej i kilku innych piosenek.
Płyta dopieszczona...
Planowaliśmy nagrać materiał, który będzie można prezentować w podobnej formie na koncertach. Zarejestrowaliśmy więc szkielet utworów na setkę, na żywo. Nie ma tu programowania, samplowania, a mimo to całość brzmi całkiem nowocześnie. To zasługa tego dopieszczania, czyli dziewięciu dalszych miesięcy pracy w studiu. Dużo serca w znalezienie dobrego brzmienia i odpowiednich proporcji między poszczególnymi składnikami włożył w ten projekt nasz realizator Michał „Rosa” Rosicki.
Gdzie w najbliższym czasie można usłyszeć na żywo zespół Dobre Ludzie?
Najbliższy koncert zagramy 29 marca – zapraszamy do klubu Pieśniarze we Wrocławiu. Na czerwiec planujemy duży koncert w Katowicach, z gościnnym udziałem chóru Gospel Sound, który również zaśpiewał na naszej płycie. Szczegóły pojawią się wkrótce na stronie www.dobreludzie.pl, gdzie właśnie ruszył także pre-order albumu. Zapraszam więc do śledzenia nas w internecie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.