Święty Jan Kapistran, za życia wielki przyjaciel zakonu paulinów, po latach zrobił im niespodziankę. Gdy we Wrocławiu przygotowywali się do jubileuszu kościoła, on – po wielu przygodach – wyłonił się z nieczytelnego, zapomnianego obrazu. Obraz okazał się dziełem mistrza i już rozsławia pauliński kościół. W odkryciu pomogła wytrwałość o. Marka i... naleśniki.
Wszystko zaczęło się od pewnej starej szafy – wspomina o. Marek Nowacki, paulin z Wrocławia. W 2006 r. w czasie porządkowania zaplecza zakrystii (i owej szafy), sprzątający zawołali ojca. „Jest tu dużo śmieci. Gdzie to wyrzucić?” – pytali. Okazało się, że chodzi m.in. o fragmenty starych ołtarzy, ornamentów. – To nie są śmieci, to zabytki – stwierdził i, by nikomu nie przyszło do głowy wyrzucenie ich, zabrał je do swojego pokoju. Potem, gdy odnaleziono następne zabytkowe przedmioty, pojawiła się myśl o stworzeniu mini-muzeum.
Obejrzeli ucho, zbadali farbę
– Organizowanie muzeum sprawiło, że zainteresowałem się historią kościoła, jego wyposażeniem – mówi o. Marek. – Dowiedziałem się także nieco o znajdujących się tu niegdyś obrazach Michaela Willmanna.
Odkrycia arcydzieła dokonał Marcin, student historii. Gdy poinformował, że znalazł na strychu obraz, który u góry jest owalny, o. Markowi zapaliła się lampka. Zaczął podejrzewać, że może to być zaginione dzieło Willmanna z ołtarza bocznego. Zanim jednak podejrzenie potwierdziło się, stary obraz nie spotykał się z zainteresowaniem – nawet osób z urzędu konserwatorskiego. Decydująca okazała się dopiero przypadkowa rozmowa z dr. Maciejem Łagiewskim, dyrektorem Muzeum Miejskiego Wrocławia, który kiedyś zajrzał do klasztoru paulinów na naleśniki.
Od tej chwili sprawy nabrały rozpędu. Zabytek trafił w ręce specjalistów, a ci potwierdzili: to autentyczne dzieło Michaela Willmanna, XVII-wiecznego artysty zwanego śląskim Rembrandtem. Wrocławski historyk sztuki dr hab. Andrzej Kozieł należał do tych, którzy od początku rozpoznali autora. – To głównie sprawa intuicji – mówił. Ale wskazał również na konkretne dowody, m.in. charakterystyczne dla Willmanna bezkształtne ucho malowanej postaci, specyficzne ukazanie palców stopy czy dłoni zaciśniętej na krucyfiksie.
Jak obraz znalazł się na strychu, pośród dekoracji Bożego grobu? Przez lata nikt nie dostrzegał w nim dzieła mistrza, był bardzo zniszczony. Po II wojnie światowej został wyjęty z ram i zastąpiony wizerunkiem Matki Bożej Ostrobramskiej.
Wierny przyjaciel
Na tym nie koniec odkryć u paulinów. Niedawno okazało się, że własnoręcznym dziełem Willmanna jest również obraz w ołtarzu głównym kościoła, ukazujący wizję św. Antoniego. – Świadczy o tym niedostrzegana dotąd sygnatura mistrza – mówi A. Kozieł. – Przez lata nie domyślano się, że twórcą „Wizji” jest Willmann m.in. dlatego, że została częściowo przemalowana w XIX w. Prawdopodobnie oba obrazy, ze św. Antonim i św. Janem Kapistranem, przetrwały na miejscu właśnie dzięki temu, że nie rozpoznano ich. Pozostałe dzieła Willmanna, które kiedyś znajdowały się w kościele, Niemcy wywieźli stąd w czasie wojny.
A. Kozieł podkreśla, że we Wrocławiu kiedyś było mnóstwo prac tego artysty i czas, by miasto zaczęło w większym stopniu wykorzystywać fakt, że związany z nim był malarz takiego formatu. Obecnie kilkadziesiąt jego obrazów znajduje się we wrocławskim Muzeum Narodowym. Poza salami muzeum dwa z nich można znaleźć u sióstr urszulanek, jeden w kaplicy sercanek na Ostrowie Tumskim. Kolejne dwa – ze św. Janem Kapistranem i wizją św. Antoniego (który czeka na konserwację), będą dostępne właśnie w kościele przy ul. św. Antoniego. – Będzie je można oglądać w miejscu, dla którego powstały. Mogą stać się jedną z większych atrakcji Wrocławia – podkreśla.
– Święty Jan Kapistran za życia bardzo cenił paulinów. „Kto chce zobaczyć żywych świętych, niech idzie do klasztoru Marianosztra, a jego życzenie spełni się” – mówił. Tak się złożyło, że właśnie z tego klasztoru na Węgrzech paulini przybyli do Polski – zauważa o. Marek. – Kiedy we Wrocławiu powstała myśl, żeby świętować 300-lecie kościoła św. Antoniego, św. Jan Kapistran znów wyłonił się z przeszłości i stał się w pewien sposób patronem tego jubileuszu. Dawna przyjaźń odżyła.
Z krzyżem i chorągwią
Św. Jan Kapistran (1386-1456), który we Wrocławiu głosiłswego czasu kazania porywające tłumy ludzi, zasłynąłjako prowadzący wojska chrześcijan do walki z Turkami w czasie bitwy pod Belgradem w 1456 r. Tak jest przedstawiony na wrocławskim obrazie. Jak podkreślająbadacze, ukazanie go w ten sposób we Wrocławiu przełomu XVii i XVi ii w. miało symbolizowaćodrodzenie Kościoła katolickiego na Śląsku.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.