Ludowa baśń, czy może mit? Oto jest pytanie!
Czesi, jak wiadomo, są prawdziwymi mistrzami w ekranizowaniu bajek, baśni i ludowych opowieści. Opanowali ten gatunek do perfekcji i każdego roku serwują swoim widzom kilka nowych, pełnometrażowych obrazów tego typu – zazwyczaj w koprodukcji ze Słowakami.
Nie dziwi więc fakt, że to właśnie Vica Kerekes (słowacka aktorka z węgierskimi korzeniami) zagrała główną rolę w „Deszczowej wróżce” – filmie wyreżyserowanym przez urodzonego w Czeskim Cieszynie Milana Cieslara, który jest tu także współautorem scenariusza. Scenariusza, dodajmy, niezwykle ciekawego. Przekraczającego konwencje typowej czeskiej pohadki, choć początkowo nic tego nie zapowiada.
Dawna wiejska społeczność, najbogatszy (a przy tym najbardziej zachłanny) gospodarz we wsi, za wszelką cenę chce ożenić syna. Problem jednak w tym, że młody Ondra upatrzył sobie dobrotliwą, ale ubogą Kwietuszkę, tymczasem ojciec wolałby, żeby wybrał córkę bogatego browarnika, z którym jest już zresztą po słowie.
Któregoś dnia do wsi przybywa tajemnicza żebraczka. Chciałaby schronić się gdzieś przed ulewnym deszczem, jednak wszyscy ją przeganiają. Tylko Kwietuszka lituje się nad biedną kobietą, która z czasem okaże się być tytułową deszczową wróżką. A właściwie Deszczem - mieszkanką niebiańskiego pałacu, w którym królem jest Słońce, zaś na jego dworze spotkać można także inne boskie żywioły, takie jak Ogień, czy Wiatr.
I właśnie to jest ten moment, w którym „Deszczowa wróżka” zaczyna diametralnie różnić się od innych czeskich baśni filmowych. Niejako przechodzi w mit, bo wspomniane wyżej żywioły do złudzenia przypominają babilońskich bogów z eposu o Gilgameszu. Podobnie jak Szamasz, Anu, czy Ea postanawiają ukarać ludzkość i tylko Kwietuszka (niczym Gilgamesz właśnie) ma szansę ich powstrzymać.
Dziewczyna rusza więc na wyprawę i udaje się m.in. do orientalnej, pustynnej krainy, do złudzenia przypominającą okolicę, w której mieszkała boska szafarka Siduri (w eposie o Gilgameszu czytamy: „żyje nad morzem bezludnym, na wybrzeżu mieszka, bogów orzeźwia. Uczyniono jej dzban dla chmielu, uczyniono złotą czaszę dla słodu. W zasłonę spowita siedzi na brzegu”).
Aleksander Afanasjew, analizując dawne rosyjskie baśnie, szukał w nich cząstek słowiańskich i prasłowiańskich mitów. Cieslar w swoim filmie poszedł jeszcze dalej, bo pobrzmiewają tu echa wręcz praindoeuropejskie.
Zaskakujące, bardzo ciekawe, a przy tym niezwykle przyjemne kino familijne.
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.