Granice wyobraźni twórców serialu dość precyzyjnie określa umowa ze spadkobiercami twórczości J. R. R. Tolkiena.
Serial Amazona o roboczej nazwie "Władca Pierścieni" ma być najdroższym serialem w historii. Budżet produkcji to 1 miliard dolarów. Zanim jednak przystąpiono do prac nad serialem, Amazon wydał fortunę (podobno 250 mln. dolarów) na uzyskanie od spadkobierców znanego pisarza praw do stworzenia filmowej sagi osadzonej w wymyślonym przez Tolkiena świecie.
Tuż po ogłoszeniu informacji o pracach nad serialem, fani świata Śródziemia zaczęli zadawać sobie pytania o to, co będzie zawierać stworzona przez Amazona fabuła i jak dalece będzie odbiegać od tego, co stworzył Tolkien. W ostatnim czasie jeden z ekspertów współpracujących z producentem dość precyzyjnie określił jakie ramy przewiduje umowa z rodziną Tolkienów.
Pierwszą z nich jest umiejscowienie fabuły w Drugiej Erze Śródziemia, co oznacza, że na pewno na ekranach nie zobaczymy historii znanych z filmów Petera Jacksona - te opowiadały o Trzeciej Erze.
Zasadniczo umowa nie pozwala na jakiekolwiek odstępstwa fabularne od tego, co wyszło spod pióra autora "Hobbita" i "Władcy Pierścieni". Ale w związku z tym, że Tolkien zostawił w tym okresie wiele spraw nieopowiedzianych, ekipa Amazona ma dosyć duże pole do popisów fabularnych. Jak mówi tolkienista Tom Shippey, zespół pracujący nad serialem może określić szczegóły wiata Drugiej Ery, oraz odpowiadać w scenariuszu na tak interesujące pytania jak na przykład losy Saurona w tym okresie. Istotne, aby odpowiedzi nie stały w sprzeczności z tym, co wynika z pozostawionych przez pisarza tekstach.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.