Joannici narodzili się w Jerozolimie, ale swe ślady zostawili także u nas. Dziś te ślady zachwycają albo, niestety straszą.
– Paradoksalnie Słońsk przetrwał Armię Czerwoną w stanie nienaruszonym, bo walki toczyły się o Kostrzyn – mówi Andrzej Kirmiel, dyrektor Muzeum w Międzyrzeczu. – Ale zakusy wobec pozostałości po joannitach były już zaraz po wojnie. Rada Miejska Słońska w 1947 roku postulowała rozebranie pałacu, bo kojarzył się z pruskim Drang nach Osten. Było wiele niezrozumienia, jeżeli chodzi o rolę zakonu w tamtych czasach. No a potem, jesienią 1975 roku, zamek spłonął. Jest tajemnicą poliszynela, że został podpalony, aby ukryć pewne matactwa związane z niedoborami w urządzonym tam magazynie. Nie chciano go ratować, jako obiekt narodowościowo obcy. A szkoda, bo to był zabytek klasy zero. Jeden z nielicznych przykładów baroku niderlandzkiego w tej części Europy - dodaje. Dziś w historycznym sercu Słońska stoją śmiercionośne ruiny. Może zatem lepiej je rozburzyć. - Nikt pewnie takiej decyzji nie będzie chciał podjąć, ale te mury prędzej czy później się zawalą. Owszem, można by było je odbudować, ale to są potworne pieniądze, których nie mamy - mówi Andrzej Kirmiel.
Stojącą nieopodal świątynię spotkał lepszy los. Dziś jest to kościół parafii pw. MB Częstochowskiej. Od 1990 roku joannici z Niemiec pomagają go odnawiać i organizują tu rozmaite spotkania oraz ekumeniczne nabożeństwa. - Dbamy tak o własną historię i wspólne dziedzictwo z Polakami - mówił Wilhelm Graf von Schwerin, delegat wielkiego komtura zakonu dwa lata temu na uroczystościach związanych z 500. rocznicą poświęcenia kościoła.
W międzyrzeckim muzeum zobaczyć można zdjęcia imponującego sklepienia tej świątyni oraz gipsowe odlewy znajdujących się w nim zworników kamiennych. Ale najcenniejszymi eksponatami są tablice herbowe joannitów z XVII–XIX w. Przed 1945 r. było ich w słońskim kościele i zamku około 1300. Po wojnie zbiór trafił do Warszawy. – W 1988 roku ówczesny minister kultury prof. Krawczuk, za zgodą zresztą innego znanego naukowca, mediewisty prof. Gieysztora, sprzedał te tablice na Zachód za śmieszną sumę 35 tysięcy dolarów. Pieniądze poszły na naprawę klimatyzacji w Zamku Królewskim w Warszawie – mówi Andrzej Kirmiel.
– Ten zbiór znajduje się dziś w Szwecji. W Polsce zostały tylko destrukty, czyli egzemplarze niezdatne do ekspozycji. Parę lat później w innych realiach politycznych Władysław Chrostowski, ówczesny konserwator zabytków z Gorzowa, wysupłał pieniądze, by to, co zostało, zrekonstruować. Dziewięć tablic jest w naszym depozycie, dwie u konserwatorów w Toruniu, a jeszcze dwie są w domu joannitów w Sulęcinie – dodaje dyrektor muzeum, zapowiadając, że gdy tylko kościół w Słońsku zostanie całkowicie wyremontowany i znajdą się tam systemy alarmowe, tablice wrócą do kościoła.
Sesja o joannitach
Wystawę o joannitach można oglądać w muzeum w międzyrzeczu do końca roku. Natomiast 3 września odbędzie się tu sesja popularnonaukowa na temat obecności joannitów na ziemi lubuskiej i projektów turystycznych z nimi związanych. Początek: godz. 10.00.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...