Już niebawem rzymianie poznają „Katechizm Caravaggia”. Taki tytuł nosi nowa inicjatywa rzymskiej komisji ds. katechizacji
Będzie to cykl wykładów przy arcydziełach Merisiego, które do dziś pozostają w rzymskich kościołach. Zdaniem pomysłodawcy, ks. Andrei Lonardiego, chodzi o to, by w dyskusji nad Caravaggiem wreszcie przejść do meritum, czyli do treści jego obrazów. Jeszcze za życia artysty komentatorzy jego dzieł często zajmowali się tym, co drugorzędne. Gorszono się na przykład brudnymi nogami starca na obrazie „Madonna Pielgrzymów”. Dziś, jak zauważa ks. Lonardi, wcale nie jest lepiej. Zamiast zastanowić się nad spotkaniem w tym obrazie boskiej czystości z ludzkim brudem, dyskutujemy nad tożsamością kobiety, którą Caravaggio uwiecznił na obrazie, optując między kochanką i prostytutką, choć żadna z tych teorii nie ma oparcia w danych historycznych.
Szef diecezjalnej komisji ds. katechizacji chce przybliżyć postać Caravaggia realnego, tego, o którym mówi historia; dokumenty, a nie narosłe przez wieki mity. Pierwszym krokiem będą wizyty w kościołach, do których chodził artysta. Wiemy, że w liturgiczne wspomnienia św. Łukasza, patrona malarzy, uczestniczył on w czterdziestogodzinnych adoracjach Najświętszego Sakramentu w rzymskim Panteonie. Dokumenty potwierdzają, że tuż przed opuszczeniem Rzymu przyjął sakramenty w kościele św. Mikołaja przy Via dei Prefetti. Długo przebywał również w świątyniach, dla których zamawiano u niego obrazy. Badał naświetlenie, wczuwał się w ich atmosferę i kontekst. Ks. Lonardi proponuje rzymianom spotkania przy Caravaggiu w tych właśnie miejscach, w sercu starego miasta, gdzie do dziś znajdują się słynne arcydzieła bądź ich kopie. Wraz z barokowym mistrzem będą zgłębiać treść obrazów, a zatem swoisty katechizm Caravaggia, jak mówi ks. Londardi. Poznają w ten sposób też samego Merisiego.
Kim był? „Na kilku obrazach znajdziemy jego autoportret. Caravaggio występuje tam jako poszukujący – mówi jeden z prelegentów, prof. Marco Bona Castellotti. – Na przykład na obrazie, «Pojmanie Chrystusa». Oblicze malarza rozpoznajemy w postaci człowieka, który trzyma lampę i stara się dosięgnąć wzrokiem Jezusa”. Zdaniem prof. Castellottiego mamy tu do czynienia nie tylko z autoportretem, ale i z syntetycznym ujęciem osobowości Caravaggia.
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.