O miejscu kultury w życiu małych miast, czynach społecznych i nowych pomysłach z Pawłem Bukowskim, dyrektorem Nidzickiego Ośrodka Kultury, rozmawia Krzysztof Kozłowski.
Krzysztof Kozłowski: Kultura w mniejszych miejscowościach. Jaka powinna być?
Paweł Bukowski: – Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Zależy to od specyfiki miasta, potrzeb ludzi i możliwości finansowych. Jednak największy wpływ na jej jakość mają osoby pracujące w ośrodkach kultury.
Jaka jest Pana wizja funkcjonowania NOK-u?
– Staram się, by nasz ośrodek nie kierował się wyłącznie ambicją kreowania wielkich artystów, chęcią wygrywania wszystkich przeglądów, czy zdobywania przez naszych wychowanków wyłącznie pierwszych nagród. Ma to być miejsce spotkań, które przyciąga każdego, kto chce spędzić czas z ludźmi o podobnych zainteresowaniach, wyrwać się z domowej szarówki i spotkać ludzi pozytywnie zakręconych. NOK to również alternatywa dla alkoholu i innych używek, bezmyślnego udeptywania chodników i przesiadywania z piwem w dłoni na osiedlowych ławkach.
Jakie propozycje macie dla nidziczan?
– Prowadzimy kilkanaście kółek zainteresowań. Z naszych pomieszczeń korzystają również różne grupy i stowarzyszenia. Bo gdzie mieliby się podziać? Spotykają się speleolodzy, bractwo rycerskie. Na zamku jest szkoła muzyczna. Niedługo powstanie klub amazonek. Kształtuje się towarzystwo ziemi nidzickiej. Otwarliśmy się na wszelkie inicjatywy. Obecnie jesteśmy również w trakcie reaktywacji kina. Jednak nie będzie to typowa komercja. Chcemy przy tej okazji powołać dyskusyjny klub filmowy. Podpisujemy umowę z firmą, która ma prawo udostępniania ponad 400 filmów. I nie jest to kiepskie kino, ale filmy, które przedstawiają pewną wartość artystyczną. Chcielibyśmy również puszczać stare koncerty rockowe z wykorzystaniem nagłośnienia koncertowego. Chodzi nam o edukację, by młodzi ludzie mogli poznać wartościowe kino, usłyszeć klasyków muzyki.
W NOK odbywa się wiele imprez. Koncerty, wystawy. Skąd biorą się na to pieniądze?
– Większość z nich otrzymujemy z urzędu miasta. Całe szczęście, nasi radni nie spychają kultury na szary koniec potrzeb. Oczywiście niektóre koncerty – choćby Edyty Geppert – są biletowane. Cyklicznie organizujemy również koncerty jazzowe, na które bilety w Polsce kosztują 80 zł, a u nas wejście jest bezpłatne lub za jedyne 10 zł. Po prostu nie nastawiamy się na zarabianie na kulturze, a na jej rozpowszechnianie. Poza tym przy organizowaniu tych koncertów pomaga nam ks. Andrzej Midura, którego można bez obaw nazwać mecenasem kultury. Jest po części wzorem dla nas, w jaki sposób trafić do młodzieży, by zechciała nie tylko przyjść na imprezę, ale również włączyć się w jej organizowanie. Bo wspólne wysiłki powodują, że docenia się pracę innych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...