Zapomniane kościoły mają swój urok

Kamil Gąszowski /Foto Gość Podczas niedzielnego koncertu zaśpiewała Nicoletta Guarasci, której na fortepianie akompaniował Marco Venturi.
zobacz galerię

Dzięki wsparciu samorządowców gminy Kłodzko, ale też osób prywatnych, od 10 lat podczas Dolnośląskiego Festiwalu Muzycznego udaje się prezentować w wielu miejscach muzykę wykonywaną przez artystów światowej klasy. Co najważniejsze, festiwal ma już swoją wierną publiczność.

Dowodem na to był niedzielny wieczór w Szalejowie Dolnym w kościele pw. Świętych Szymona i Judy, gdzie odbył się pierwszy z siedmiu koncertów z cyklu „Koncerty w kościołach zapomnianych”. - Pomysł na ten cykl wziął się z anegdotycznych sytuacji. W takich miejscach gramy po wielokroć, a publiczność często trafia nie do tego kościoła, co trzeba. Taką sytuację mieliśmy w ubiegłym tygodniu w Polanicy-Zdroju. Wielokrotnie koncertowaliśmy w kościele, który znajduje się w centrum miasta, a tym razem zagraliśmy w Polanicy Sokołówce - mówi Mieczysław Kowalcze, od początku zaangażowany w organizację festiwalu, m.in. prowadząc koncerty.

Wspiera swoim działaniem Magdalenę Cornelius-Kulig, pomysłodawczynię i dyrektor artystyczną festiwalu. - Mamy to szczęście, że na każdym kroku w Kotlinie Kłodzkiej spotykamy się z cudownymi zabytkami sakralnymi, ale też świeckimi, bo niemal w każdej wiosce jest przynajmniej jeden pałac. Dziedzictwo, jakie nam się przytrafiło, szczególnie architektura sakralna, jest niesamowite - mówi M. Cornelius-Kulig.

Wskazuje, że poza wymiarem muzycznym, za który jest odpowiedzialna, zapraszając artystów światowej klasy, festiwal ma również aspekt kulturotwórczy i aktywizujący lokalną społeczność. - Mieszkańcy tych miejscowości czują, że to jest ich festiwal i czynnie w nim uczestniczą. Pomagają też w samej organizacji koncertów, a często opiekują się artystami. Kiedy jest potrzeba, pomagają wnieść fortepian, a przy dużych koncertach Ochotnicza Straż Pożarna zajmuje się zabezpieczeniem parkingów - dodaje.

Magdalena Cornelius-Kulig zaznacza, że wykonywanie muzyki w przestrzeni sakralnej przez profesjonalnych artystów ma swoją wielowiekową tradycję. Dlatego cieszą ją też pozytywne reakcje proboszczów, którzy z radością otwierają przed publicznością drzwi swoich kościołów. - W okresie największego rozkwitu baroku i romantyzmu kompozytorzy pisali dzieła sakralne dla kościołów. Kościoły były miejscem piękna - pięknej sztuki architektonicznej i malarskiej, w których wykonywano piękną muzykę. Dzisiaj wykonujemy wielkie dzieła nie w kościołach, a w filharmoniach. Dzięki festiwalowi świetni artyści mogą z powrotem w kościele wykonywać muzykę na najwyższym poziomie. Celem festiwalu jest między innymi oddać kościołowi to, co do niego należy, czyli piękno - dodaje i zwraca uwagę, że festiwal jest również promocją regionu, ponieważ artyści występujący na festiwalu i pochodzący z różnych krajów wracają nie tylko z doświadczeniem gościnności Polaków, ale też są zauroczeni przyrodą i zabytkami ziemi kłodzkiej.

Podczas niedzielnego koncertu wystąpił włoski duet Nicoletta Guarasci i Marco Venturi prezentujący muzykę G. Rossiniego. Mieczysław Kowalcze przedstawiając artystów, cytował włoskiego krytyka muzycznego, który zwrócił uwagę, że utwory tego kompozytora powinny być wykonywane wyłącznie przez Włochów. - Po pierwsze wymagana jest bardzo dobra wymowa, znamy też znaczenie każdego słowa. Poza tym ważny jest sposób śpiewu, tzw. belcanto, który narodził się we Włoszech - mówi Nicoletta Guarasci. - Nie ma dla mnie znaczenia, w jakim miejscu występuję. Zawsze jestem tak samo przygotowana i skupiona, ponieważ najważniejsza jest dla mnie publiczność - dodaje.

Kolejne koncerty z cyklu: