Kino wojenne. Ale nie to amerykańskie w stylu „Złota dla zuchwałych”, czy „Parszywej dwunastki”. Tutaj żadnych wesołych przygód i zapierających dech w piersiach akcji nie będzie.
W tym, nakręconym w 1993 roku obrazie, oglądamy bowiem prawdziwy, a więc okrutny i porażający realizm wojny. Wojny, która zawsze jest taka sama, a jednak gdy przychodzi, gdy człowiek się na niej znajdzie - dziwi się. Nie pojmuje. Nie godzi z cierpieniem, którego doświadcza, a często i sam zadaje.
Jak to się stało, że ci młodzi chłopcy – jeszcze przed chwilą kurujący się w idyllicznych warunkach w Italii – nagle trafiają do piekła, gdzie nie obowiązują żadne zasady i regulaminy? Gdzie jeńców się katuje, a cywilów rozstrzeliwuje. Gdzie, czasem całym dniami, walczy się, na śmierć i życie, o kupę gruzów lub pustą fabryczną halę.
Gdzie tu sens?
Gdy piszę te słowa dokładanie tak samo jest np. w Bachmucie na Ukrainie. W wieku XX tak było pod Stalingradem, gdzie zginąć miał milion ludzi. Gdzie z kilkusettysięcznej niemieckiej armii do domu wróciło 6 tys. (słownie: sześć tysięcy!) żołnierzy.
Gdzie tu sens?
Nie jest to łatwy seans. A jednak zaskakująco „dobrze” ogląda się ten nakręcony przez Josepha Vilsmaiera film. Dobrze w cudzysłowie, bo jednak to słowo tu nie pasuje. Przyznać natomiast trzeba, że Vilsmaier to mistrz w swoim fachu. Później nakręcił przecież jeszcze tak głośne obrazy jak m.in. „Odlotowy sekstet”, „Marlenę”, czy „Gustloff – rejs ku śmierci”.
Swoje robi także znakomita obsada. Na pierwszym planie, rzecz jasna, Thomas Kretschmann – moim zdaniem jeden z najlepszych współczesnych aktorów. Towarzyszą mu zaś m.in. Dominique Horwitz, czy Karel Heřmánek.
Są i ciekawe role, czy w ogóle, wątki kobiece – bo i ich cierpienie bardzo wiarygodnie i przejmująco udało się w tym filmie ukazać.
Jednym z najważniejszych tytułów lat ’90. Dużo lepszym, ciekawszym i przede wszystkim prawdziwszym od chociażby, przereklamowanego, „Szeregowca Ryan’a”…
*
W niedzielę 21 maja o godz. 14:15 film wyemituje stacja TV 4.
Tekst z cyklu Filmy wszech czasów
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...