Jubileuszowe, 30. Campo Bosco przeszło już do historii salezjańskich festiwali. O tym, czego doświadczyły podczas tych dni spędzonych w urokliwym Czerwińsku nad Wisłą, opowiedziały nam trzy uczestniczki, które przyjechały z Mińska Mazowieckiego.
- Jesteśmy tu, bo zachęcił nas nasz katecheta ks. Darek, który uczy w naszym liceum salezjańskim. Stwierdziłyśmy, że można spróbować… Zdecydowanie było warto - opowiadają Zosia i Asia, które były tu po raz pierwszy. Ich koleżanka, Zuzia, uczestniczyła w tym festiwalu drugi raz, ale przyznała, że miała pewien dylemat.
- Na początku zastanawiałam się, czy zdołam przyjechać, bo najpierw byłam na Światowych Dniach Młodzieży w Lizbonie, potem na pielgrzymce do Częstochowy, i to wszystko pod rząd, tylko z jednodniową przerwą. Miałam wątpliwości: po co tutaj jechać, może wreszcie odpocznę, bo to koniec wakacji… Ale nie, zdecydowałam, że ruszam się z domu i to była bardzo dobra decyzja. Dlaczego? Bo mogę poprzebywać z młodymi osobami o tych samych wartościach, a teraz ciężko ich znaleźć na co dzień - mówi Zuzia.
Podobne doświadczenie ma Zosia. - Na początku trochę się zastanawiałam, co ja tu właściwie robię. Nigdy nie byłam na takim wyjeździe; w ogóle, całkiem niedawno wróciłam do Kościoła. Ale widzę tu szansę, żeby zobaczyć coś więcej, zdecydowanie inny Kościół. Naprawdę mi się tu spodobało. Tu jest dużo młodych osób, które cieszą się, że tu są, które się angażują we wszystko, co się tutaj dzieje i chcą czuć całą tę energię, tę wspólnotę - wyjaśnia campowiczka.
Rozterki, czy przyjechać, miała też Asia. - Wahałam się, może pojadę, może nie… Ale w tym momencie czuję, że słusznie podjęłam taką decyzję. To bardzo dobre przeżycie i mam wrażenie, że trochę więcej widzę i czuję, niż przed wyjazdem. Tak jakby otworzyły mi się oczy na pewne rzeczy - mówi.
Co im zapadło w pamięć z różnych festiwalowych spotkań? Zgodnie przyznają, że podobało im się m.in. świadectwo małżeństwa Darwiny i Jacka Matuszczaków, którzy przeszli szlakiem Camino w Polsce w intencji pokoju na Ukrainie i na świecie (swoje pielgrzymki opisują na fanpage’u "Nasze wędrowanie"). - Nigdy nie rozumiałam całej idei pielgrzymki i po tej konferencji pomyślałam, że to jest rzeczywiście coś naprawdę fajnego. Ja sama lubię wędrować, jeżdżę przy każdej okazji z moimi rodzicami w góry i to jest dla mnie nowe spojrzenie na pojęcie wędrówki - mówi Zosia.
Więc - pielgrzymka i modlitwa. Szczególnie ta ostatnia, która była swoistym motywem przewodnim kilku konferencji, okazała się frapującym tematem dla młodzieży. - Dla mnie ważny był także temat odpoczynku w modlitwie. Okazuje się, że nie zawsze musimy coś mówić, wypowiadać jakieś formuły, tylko już samo przebywanie w obecności Boga jest ważne - zwraca uwagę Zuzia. - Ja sama jeszcze nie do końca znalazłam to, czego potrzebuję. Zawsze, od małego było tak, że uczyliśmy się "paciorka" i właśnie teraz szukam czegoś więcej i przyznaję, że jest ciężko.
Dla dziewcząt z Mińska Mazowieckiego, i zapewne nie tylko dla nich, ważne było doświadczenie wspólnoty. - My mamy to także w naszej szkole, prowadzonej przez salezjanów. Mamy poczucie, że to nie jest tylko szkoła, ale coś jak rodzina. Czujemy się tam dobrze. Masz tam świadomość, że każdego znasz po imieniu, z każdym się dogadujesz, i u większości osób można znaleźć wsparcie - mówią Asia, Zuzia i Zosia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.