O drodze z estrady do opery i umieraniu, które daje życie, opowiada Andrzej Lampert.
Szymon Babuchowski: Pojawiłeś się na scenie jako nastolatek. Wygrana „Szansa na sukces”, boysband, „Twoja droga do gwiazd” – wielu młodych ludzi mogłoby Ci pozazdrościć takiego startu. Jak dziś patrzysz na tamten czas?
Andrzej Lampert: Zebrałem masę doświadczeń, korzystając z niewielkich w sumie możliwości wyboru, jakie dawały tamte czasy. Być może nie zawsze była to muzyka, którą naprawdę chciałem wykonywać, ale czuję wdzięczność za ten czas trudu, przedzierania się do miejsca, w którym się obecnie znajduję. To wszystko nauczyło mnie pokory, cierpliwości i dystansu w podejściu do zawodu. Bo to jest po prostu zawód, rzemiosło. Nie robię żadnej kariery.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Tysiąc młodych osób z katechetami obejrzało w teatrze muzycznym brawurowy spektakl o papieżu Polaku.
Jeden z filmów-symboli lat '80. Najbardziej ikonicznych produkcji tamtej dekady.
W piątek na ekrany kin wejdzie polsko-kanadyjski film "Przysięga Ireny".