97. gala wręczenia Oscarów ma być hołdem dla Los Angeles, miasta marzeń trawionego pożarami. Może obfitować w artystyczne zwroty akcji i krytykę pierwszych tygodni rządów Donalda Trumpa. O statuetkę w kategorii najlepszy film walczą m.in. "Anora" Seana Bakera i "The Brutalist" Brady'ego Corbeta.
Dzisiaj trudno sobie wyobrazić, że pierwsza w historii uroczystość wręczenia nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej, zorganizowana w 1929 r., trwała kilkanaście minut. Przyzwyczailiśmy się, że Oscary są kilkugodzinną ceremonią, śledzoną przez miliony widzów na całym świecie. Z myślą o nich organizatorzy podjęli decyzję, że gala zaczynać się będzie wcześniej. W ub.r. wystartowała o północy czasu polskiego, tym razem będzie ją można oglądać od godz. 1. Szczegóły scenariusza są trzymane w tajemnicy. CEO Akademii Bill Kramer i prezydentka Janet Yang zapowiedzieli jednak, że wydarzenie będzie hołdem dla Los Angeles, miasta marzeń, które ostatnio ucierpiało wskutek niszczycielskich pożarów. "Jesteśmy zdruzgotani skutkami pożarów i skalą strat, które dotknęły wielu członków naszej społeczności. Akademia zawsze była siłą jednoczącą branżę filmową. W obliczu obecnych trudności też jesteśmy zobowiązani do wspólnego działania. Chcemy wykorzystać tę okazję, by uczcić branżę. Przejdziemy przez to razem i zapewnimy poczucie uzdrowienia globalnej społeczności filmowej" - podkreślili we wspólnym oświadczeniu.
Od lat w trakcie ceremonii oscarowej celebracja i rozrywka ścierają się z mocnymi, politycznymi wypowiedziami. Takich aluzji zapewne nie zabraknie również w tym roku - tym bardziej że 97. gala będzie pierwszą od czasu powrotu Donalda Trumpa do Białego Domu. Wydarzenie może też obfitować w artystyczne zwroty akcji. Styczniowe nominacje wskazywały na wielki triumf twórców "Emilii Perez". Obraz otrzymał 13 szans na statuetki, m.in. w kategoriach najlepszy film, reżyseria, aktorka pierwszoplanowa (Karla Sofia Gascon) i drugoplanowa (Zoe Saldana). Środowisko zachwyciło świeże spojrzenie Jacquesa Audiarda, który w swoim dziele połączył konwencje musicalu, kryminału i telenoweli. Francuski reżyser stworzył dzieło o prawniczce Ricie (w tej roli Saldana), która pomaga baronowi narkotykowemu dopełnić formalności związanych z zabiegiem korekty płci. Tak poznaje Emilię, która ma zupełnie inny system wartości niż szef kartelu. Gascon została pierwszą osobą transpłciową nominowaną do Oscara za główną rolę kobiecą. Była murowaną faworytką do nagrody, ale po tym, jak odkryto jej stare, islamofobiczne wpisy na Twitterze, szanse na wygraną drastycznie zmalały. Również Audiard znalazł się w ogniu krytyki. Meksykanie zarzucili mu m.in. brak szacunku dla ofiar karteli, a społeczność LGBTQ+ - że powielił wiele stereotypów na temat osób transpłciowych.
W obliczu tej dyskusji niezbyt prawdopodobne wydaje się zwycięstwo "Emilii Perez" w głównej kategorii. Walka o status najlepszego filmu rozegra się raczej między "Anorą" Seana Bakera i "The Brutalist" Brady'ego Corbeta. Historia striptizerki poślubiającej syna rosyjskiego oligarchy zdobyła canneńską Złotą Palmę - i w tym wypadku nie obyło się bez kontrowersji. Intencje twórcy, który w czasie trwającej w Ukrainie wojny kreuje romantyczny wizerunek "Nowych Rosjan", u europejskiej publiczności wzbudziły słuszne wątpliwości. Akademicy mogą ich nie podzielać.
Ale w tej rozgrywce jest jeszcze co najmniej jeden liczący się tytuł - "The Brutalist". Ponad trzygodzinna opowieść Corbeta o żydowskim architekcie Laszlo Tothcie wybudzonym z amerykańskiego snu została okrzyknięta przez krytyków mianem dynamicznego, epickiego dzieła, które udowadnia, że rozmiar - i rozmach - mają znaczenie. Corbet może sięgnąć także po statuetkę za najlepszą reżyserię. Chyba że Akademicy postawią na Coralie Fargeat, nominowaną za "Substancję". Gdyby tak się stało, francuska reżyserka byłaby czwartą kobietą w historii - po Kathryn Bigelow, Chloe Zhao i Jane Campion - uhonorowaną w tej kategorii.
Oscara dla najlepszego aktora pierwszoplanowego z największym prawdopodobieństwem otrzyma Adrien Brody. Za kreację Totha w "The Brutalist" otrzymał już Złoty Glob oraz nagrodę BAFTA. Stworzył tak przekonującą postać, że wielu widzów zastanawiało się, czy miała ona swój realny pierwowzór. Jeśli ktoś mógłby odciągnąć uwagę Akademików od Brody'ego, to może Timothee Chalamet. Do roli Boba Dylana w "Kompletnie nieznanym" młody aktor przygotowywał się kilka lat. Brał lekcje śpiewu, gry na gitarze i harmonijce. Wyćwiczył akcent i sposób poruszania się artysty. W filmie sam wykonał utwory legendy. Środowisko filmowe może też docenić Sebastiana Stana, który w "Wybrańcu" wykreował postać młodego Donalda Trumpa. Odważny, bezkompromisowy film rozwścieczył prezydenta USA. Nagroda dla Stana byłaby interesującym komentarzem na temat pierwszych tygodni nowej kadencji Trumpa. Bardziej zachowawczym werdyktem byłby Oscar dla Ralpha Fiennesa, który zagrał kardynała Lawrence'a w "Konklawe".
Najlepszą aktorką pierwszoplanową może okazać się Mikey Madison, uhonorowana za kreację pracownicy seksualnej w "Anorze" nagrodami BAFTA i Independent Spirit. Choć Madison zajmuje wysoką pozycję w rankingu bukmacherów, jej wygrana nie jest przesądzona. Duże szanse na statuetkę w tej kategorii ma Demi Moore. Amerykanka zachwyciła widzów w "Substancji", gdzie zagrała starzejącą się gwiazdę sięgającą po odmładzające lekarstwo. Nagroda Amerykańskiej Akademii Filmowej - do której w tym roku nominowano ją po raz pierwszy - byłaby kolejnym dowodem uznania po Złotym Globie i statuetce Critics' Choice. Pozostałymi nominowanymi w tej kategorii są Fernanda Torres ("I'm Still Here"), Cynthia Erivo ("Wicked") i wspomniana już Gascon.
Polski kandydat do statuetki za najlepszy pełnometrażowy film międzynarodowy - "Pod wulkanem" Damiana Kocura - odpadł z wyścigu po Oscara już na etapie shortlisty. Choć nie mamy swojego oficjalnego reprezentanta w tej kategorii, możemy trzymać kciuki za reprezentującą Danię "Dziewczynę z igłą" Magnusa von Horna. Obraz nawiązuje do historii Dagmar Overbye, którą w 1921 r. skazano na karę śmierci. Od czasu światowej premiery podczas ubiegłorocznego festiwalu w Cannes duńsko-szwedzko-polska koprodukcja zebrała wiele nagród. Operatorowi Michałowi Dymkowi zapewniła Złotą Żabę podczas festiwalu EnergaCamerimage, Jagnie Dobesz - Europejską Nagrodę Filmową za scenografię, a Frederikke Hoffmeier - Europejską Nagrodę Filmową za muzykę. W grudniu ub.r. obraz nominowano do Złotego Globu dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Wszystko to wzmocniło zainteresowanie branży tytułem. Ale konkurencja w tej kategorii jest silna. Oprócz "Dziewczyny z igłą" o nagrodę ubiegają się "Nasienie świętej figi" Mohammada Rasoulofa, "Flow" Gintsa Zilbalodisa, "I'm Still Here" Waltera Sallesa oraz "Emilia Perez".
W ubiegłym roku najwięcej statuetek powędrowało do twórców "Oppenheimera" Christophera Nolana. Opowieść o "ojcu bomby atomowej", fizyku Robercie Oppenheimerze zgarnęła siedem statuetek, w tym za najlepszy film i reżyserię. Cztery Oscary - m.in. dla aktorki pierwszoplanowej (Emma Stone) i za kostiumy (Holly Waddington) - przypadły "Biednym istotom" Yorgosa Lanthimosa. Galę śledziło 19,5 mln widzów, o 4 proc. więcej niż rok wcześniej. "Oglądalność osiągnęła szczyt w ciągu ostatnich 30 minut transmisji, gdy Ryan Gosling zaśpiewał piosenkę +I'm Just Ken+ z filmu +Barbie+, Cillian Murphy odebrał nagrodę dla najlepszego aktora pierwszoplanowego za +Oppenheimera+, a Al Pacino zaprezentował zwycięzcę w kategorii najlepszy obraz" - podał portal CBS News.
Ceremonia wręczenia 97. nagród Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej odbędzie się w hollywoodzkim Dolby Theatre. Transmisję będzie można oglądać w Canal+. Nazwiska laureatów ogłoszą m.in. Penelope Cruz, Emma Stone, Willem Dafoe, Selena Gomez, Cillian Murphy, Oprah Winfrey, Robert Downey Jr. oraz Scarlett Johansson. Gospodarzem uroczystości będzie Conan O'Brien. Amerykańskiego aktora, komika i scenarzystę zobaczymy w tej roli po raz pierwszy.
Daria Porycka (PAP)
Nowa książka ks. Teodora Sawielewicza - założyciela internetowej społeczności Teobańkologia.
Od 2018 r. szopkarstwo znajduje się na liście dziedzictwa kulturowego UNESCO.