Dzisiejsze rozumienie rozrywki kojarzy się z chodzeniem na dyskoteki, na zabawy, festyny, na siłownię, na grilla… i ma się to nijak do pobożności. No bo albo do kościoła… albo na zabawę.
I na tym między innymi polega współczesna laicyzacja czy zeświecczenie. Ale nie zawsze tak było, więc popatrzmy na to zagadnienie ze śląskiej perspektywy. A dawniej na Śląsku najwięcej radości dawały ludziom święta kościelne, odpusty, a latem zamiast podróżowania czy wyjeżdżania na wczasy – ludzie wybierali się na ponci, czyli pielgrzymki. Ślązoki najczęściej pielgrzymowali do Piekar, Pszowa, Lubecka, na Górę św. Anny…
Góra św. Anny miała chyba największą magię i siłę przyciągania. Myślę, że powodem tego było wyjeżdżanie tam na kilka dni. Zatem przyjemność tej świętej rozrywki była dłuższa. Świadomi też tego byli tamtejsi franciszkanie, którzy robili, co mogli, aby poszerzać atrakcyjność tego miejsca. W tym celu organizowano trzy razy w roku uroczystości religijne z tzw. obchodami kalwaryjskimi: dwa razy w sierpniu – na święto Wniebowzięcia NMP i w uroczystość Aniołów Stróżów oraz we wrześniu – w uroczystość Podwyższenia Krzyża Świętego.
Byłem kiedyś na obchodach kalwaryjskich w Podwyższenie Krzyża i zrozumiałem tak popularną dawniej „pobożną rozrywkość” świętych miejsc. Obserwowałem też grupę pątników ze Świętochłowic-Lipin, którzy zachowali tę dawną tradycję pielgrzymowania, które jest połączeniem modlitwy, rozrywki, podróżowania, rekreacji… To idealny przykład na piękno pobożnej rozrywki. Lipinioki bowiem od ponad stu lat pielgrzymują na Górę św. Anny, a od kilkunastu lat organizatorem tych ponci jest Grzegorz Stachak.
To on dba, aby lipinioki uczestniczyły na swej ponci w śląskich strojach regionalnych. Ale zanim dojdzie do samego wyjazdu, pielgrzymi spotykają się wielokrotnie, przygotowują kiecki i jakle, dzielą się pracą… i nie mogą się już doczekać wyjazdu. A potem jak na Górze św. Anny wyjdą na procesję w paradnych strojach, to pozostałym pielgrzymom aż w piersiach dech zapiera… bo tak piyknie wyglądają!
A lipinioki na Górze św. Anny czują się wspaniale. Chodzą na Msze, na procesje, na nabożeństwa… Mieszkają wszyscy razem we wielkich pokojach, wspólnie przygotowują posiłki, jedzą kołocz i inne przywiezione ze sobą maszkety, wspominają dawne czasy i opowiadają roztomajte ciekawe historyjki…
Cieszą się tymi trzema dniami pielgrzymki - by im tej radości starczyło potem na cały rok. A jedna z tych pątniczek powiedziała mi nawet, że podczas całej pielgrzymki prawie wcale się nie śpi, bo się po nocach opowiada wice, a zresztą szkoda czasu na spanie… Odrzekłem wtedy: „Fajnie! Mocie tako rychtig pobożno rozrywka!” Wówczas moja rozmówczyni oburzyła się: „Co? Rozrywka? To niy ma żodno rozrywka! My tu przijechali na pielgrzimka!”. I w sumie nie dziwię się jej oburzeniu, bo w naszym świecie nawet słowo „rozrywka” uległo laicyzacji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...